Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    77
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    185

Dziennik Sylwka i Kasi


SylwekW

713 wyświetleń

Poprzednie posty uzupełnię w miarę dostępnego czasu wolnego a teraz już zacznę relacje na bieżąco.

 

 


Termin rozpoczęcia prac zgodnie z umową z wykonawcą to 2 marca 2005r. Niestety mrozy, które nastąpiły w końcu lutego (po bardzo ciepłych grudniu i styczniu) uniemożliwiły terminowe rozpoczęcie prac. Chyba zdajecie sobie sprawę z jaką niecierpliwością każdego kolejnego dnia słuchaliśmy prognozy pogody i każdego dnia wyglądaliśmy za okno. Niestety prawdziwa przeciwność losu. Bardzo niskie temperatury (do minus 10-12 stopni) oraz obfite opady śniegu coraz bardziej opóźniały termin rozpoczęcia naszej budowy. Miały też istotny wpływ na opóźnienie prac przy naszej drodze dojazdowej. Zdawaliśmy sobie sprawę, ż nawet jeśli teraz mróz ustąpi to i tak nie będziemy mogli zacząć od razu bo po pierwsze droga dojazdowa nie zrobiona a po drugie niestety ziemia zamarzła i trochę potrwa zanim odmarznie po 10-15 stopniowych mrozach.

 

 


W końcu jednak, przed Wielkanocą mrozy ustąpiły i zrobiło się nagle dość ciepło. Teraz każda godzina, każdy dzień, przybliżały nas do upragnionego „startu”. Ziemia odmarzała dość szybko.

 


Mieliśmy już radość w sercach ale oto niestety cały tydzień przed Wielkanocą nie mogłem skontaktować się z wykonawcą bo wyjechał na narty (tylko, że ja nie wiedziałem, o jego wyjeździe) i nie włączał swojego telefonu komórkowego. Zacząłem się nawet złościć, uznałem to za niepoważne potraktowanie sprawy, bo przecież dobrze wiedział, że jest już miesiąc opóźnienia i że tylko czekamy na ocieplenie żeby zacząć. Ocieplenie nadeszło, należałoby coś zaplanować a tu nie mamy kontaktu. Chcieliśmy ruszyć w środę po Wielkanocy (30 marca). Jednak do czwartku przed Wielkanocą ciągle nie miałem kontaktu z wykonawcą. Wkurzyłem się i nawet pojechałem na jedną z jego budów w nadziei, że przynajmniej jego robotnicy pracują i może złapię z nim jakiś kontakt. Wtedy to dowiedziałem się, że jest w górach ale w piątek ma wrócić. Obawiałem się, że nie uda nam się w środę zacząć bo przecież nawet jak się wreszcie w piątek skontaktujemy to trudno mi uwierzyć, że zaplanuje rozpoczęcie prac na środę (przecież tylko dwa dni robocze będę do tego czasu). Miałem ochotę mu powiedzieć co o tym wszystkim myślę ale …. Gdy się zdzwoniliśmy w piątek bez żadnego problemu oznajmił: „zaczynamy w środę”. Skontaktował mnie z szefem ekipy, która będzie u mnie budowała (majstrem). A ten od razu podkręcił mi obroty. Oznajmił, że chcą wejść z pracami w środę i w piątek będziemy zalewać ławy – a ja myślałem, że będę miał kilka dni na zorganizowanie wszystkiego. Kurcze złość mi nawet minęła po tych rozmowach i zaczęło się. Tak bardzo chcieliśmy zacząć a teraz stanąłem przed pierwszym bardzo poważnym zadaniem organizacyjnym i trochę mnie obawy naszły. Czy uda mi się wszystko skoordynować na rozpoczęcie prac przez dwa dni.

 

 


A czekało nas sporo: wywiezienie darni i ziemi, którą zebrano jesienią. Kupienie kabla na tymczasowe przyłącze elektryczne, podłączenie tego kabla, wytyczenie budynku, wykop pod fundament i wejście ekipy do rozpoczęcia prac fundamentowych, kupienie i przywiezienie desek szalunkowych i stali zbrojeniowej. I to wszystko musiało być wykonane w dwa dni tuż po Wielkanocy. Chyba jasne, że miałem obawy czy w takim momencie uda się to zrobić. Ostatecznie po wszystkich telefonach i ustaleniach plan na pierwsze dwa dni prac był bardzo napięty. Czuliśmy, że to będzie cud, jeśli wszystko się powiedzie.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...