Dziennik Sylwka i Kasi
Piątek 1 kwietnia 2005 roku.
Co za zabawny fakt – lejemy ławy w Aprila Aprilis – kurcze jak to się pisze??
Rano około 9:00 przyjechał kierownik skontrolować zbrojenie. Nie miał żadnych uwag. Porozmawiał sobie jeszcze z majstrem o murowaniu ściany fundamentowej.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/kierownik_majster.jpg
„Zaakceptował” mój pomysł zmiany B15 na B20 i pojechał.
Około 11:00 przyjechała pompa i pierwsza grucha betonu. Miałem sporo obaw czy sie nie zakopią bo zjazd z ulicy na naszą drogę wewnętrzną jest jeszcze raczej w kiepskim stanie ale nie było żadnych problemów. Samochody porządne, napęd 6x6 - "poszli jak konie po betonie" .
Zanim się dobrze rozstawili to już przyjechała druga i trzecia – bo to, że wejdą trzy to wiedziałem na pewno. Ustalenia były takie, że jak trzecia gruszka będzie wylewać to pierwsza już jedzie na bazę i czekają na telefon ile trzeba dolać na czwarty raz.
Zaczęło się zalewanie. Nawet nie zdawałem sobie sprawy jak to szybko idzie.
http://www.toruande.org.pl/fotos/budowa/zalewanie_law.jpg
Po trzeciej gruszce majster pomierzył, policzył swoim sprytnym telefonem komórkowym z kalkulatorem i oświadczył, że potrzebna jest pełna czwarta gruszka. Przyjechała czwarta gruszka i wiecie co – było za dużo betonu o … pięć taczek. Wymierzone super - łącznie 28m3 betonu B20. Te kilka taczek betonu wylaliśmy we wjazd do naszej drogi wewnętrznej. Rozliczenie z betoniarnią i prace zakończone na ten dzień. Kurcze ale jestem szczęśliwy choć takiej prawdziwej budowy to jeszcze nie widać.
Wieczorem przyjechaliśmy na działkę całą rodzinką bo oczywiście żona mi mówiła ale ja zapomniałem wrzucić do ław jakieś pieniążki (na szczęście) - liczyliśmy, że jeszcze da się wcisnąć w niecałkiem zaschnięty beton. Dało się więc żonka i córki były szczęśliwe.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia