Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    77
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    160

Dziennik Sylwka i Kasi


SylwekW

668 wyświetleń

Poniedziałek 16 maja 2005r.

 

 


Pojechałem po pracy obejrzeć postępy prac cieśli. Bardzo miły widok okazał się moim oczom. Dach ma już wygląd dachu. Podobało mi się to co zobaczyłem ale oczywiście nie obeszło się bez wątpliwości.

 


Po pierwsze, nadeszła pora na wykonanie wymianów do okien dachowych. Musiałem podjąć decyzję na jakich wysokościach. Wiecie jak to jest gdy ma się kilka minut na podjecie takiej decyzji. Chciałoby się tak, cieśla radzi inaczej, projekt pokazuje jeszcze inaczej a w głębi serca obawa czy decyzja któ®a podejmę będzie słuszna.

 


Jak okno zacznie się za wysoko, to dzieciom i niższym osobom ciężej będzie sięgać do uchwytu otwierającego. Na dodatek może się okazać, że w pozycji siedzącej nie będzie się nic widziało przez okno. Gdy zaś okno będzie zbyt nisko to stojąc trzeba będzie się schylać aby popatrzeć za okno.

 


No i co tu zrobić.

 


Dzień wcześniej zostawiłem cieślom na budowie rysunki ze strony WWW Veluxa odnośnie optymalnego osadzenia okna. No ale oczywiście na rysunkach te wszystkie wymiary wyglądają fajnie tylko, że w praktyce niewielki z nich pożytek, ale chociaż miałem pogląd co mówi teoria.

 


Tak oto targany rozterkami podjąłem ostateczne decyzje. Oczywiście cieśle zrobili tak, że pozostało 10cm manewru dla montujących okna aby jeszcze można było ostatecznie dopasować tą wyskość później.

 

 


Pojawił się natomiast kolejny problem. W dwóch pokojach te okna dachowe są w projekcie rozmieszczone bardzo niesymetrycznie na ścianie. Próbowałem sobie przypomnieć, czy mieliśmy jakiś konkretny powód takiego ich rozmieszczania, czy była to może kolejna wpadka architekta.

 


Za nic nie mogłem skojarzyć powodu. No i teraz cieśle stoją i czekają na decyzję a ja nie wiem co zrobić. Wystarczy, że przesuniemy wymian o jedną krokiew i już okno będzie idealnie na środku ściany w pokoju. Ale mam obawy, czy nie było jakiegoś powodu, czy nie zmieni to niekorzystnie ogólnego wyglądu połaci dachowej z zewnątrz oraz czy w Urzędzie nie uznają tego za zmianę wyglądu elewacji z różnymi tego konsekwencjami.

 


A najgorsze w tym wszystkim jest to, że cieśle stoją, patrzą na mnie i czekają na jakąś decyzję bo chcieliby dalej pracować.

 


Ostatecznie zadecydowałem, że zostawiamy tak jak jest w projekcie – czyli niestety niesymetrycznie w stosunku do ściany w pokoju.

 

 


Na koniec został jeszcze jeden i to największy problem. Oni tną i montują te wymiany, ja sobie oglądam inne miejsca i nagle dociera do mnie ……. lukarny są tak zrobione, że okno będzie się zaczynało (już na gotowo – po wykonaniu posadzek) od 120 cm. No nie …. tak być nie może przeraziło mnie to. Moje córki musiałyby jeszcze ze dwa lata poczekać zanim w ogóle wyjrzą przez to okno. Żona miałaby małe szanse aby swobodnie sięgnąć do góry okna. A w ogóle to co to za okno co zaczyna się na wysokości klatki piersiowej a kończy na 220cm. Zdenerwowałem się. Wołam cieślę-majstra i mówię, ze tak być nie może. A on mi na to, że jest zgodnie z projektem. W pierwszej chwili miałem ochotę udusić architekta. Ale wziąłem projekt i oglądam, analizuję. Tak naprawdę to nigdzie na tym projekcie nie bezpośrednio podanego wymiaru dołu lukarny. Co gorsza na różnych rysunkach (rzut dachu … przekrój poprzeczny …. i rzut więźby) te lukarny są różnie usytuowane … no teraz to już miałem ochotę podpiec architekta prądem .

 


Jak się ogląda projekt tak ogólnie to takie rzeczy (szczegóły) trudno jest zauważyć. Dopiero teraz w trakcie wykonywania, kiedy rozpatruje się każdy najmniejszy drobiazg na rysunku to widać.

 


Dobiło mnie jak cieśla się przyznał, że wydawało im się, że to jest za wysoko ale mnie tam nie było to zrobili zgodnie z projektem. Jak spytałem czy nie umie obsługiwać telefonu, który cały czas nosi przy sobie to nie bardzo umiał się wytłumaczyć.

 


Zacząłem mu tłumaczyć, że trzeba to jakoś zmienić – poprawić. On się upierał, że to się nie da, bo już jest za dużo zrobione itd. itp.

 


Nie upierałem się za bardzo bo brakowało mi wiedzy jak to można zrobić. Koniec końców tak zostało ale ja nie mogłem tego przeżyć. Zrobili wszystkie wymiany i pojechali – koniec pracy na dziś.

 


A ja miałem mętlik głowie. Czy się da to poprawić czy będziemy musieli całe życie na to patrzeć. A najgorsza by była dla mnie świadomość, ze wynika to z mojego „niedopilnowania”.

 


Aha jeszcze nie.

 


Wcześniej o tym rozmawialiśmy ale nie byłem do końca przekonany. Ostatecznie jednak postanowiłem, że zastosujemy na łączeniach krokwi i jętek specjalne łączniki z blachy dla ich wzmocnienia.

 


Pojechałem do Castoramy – jedyny sklep otwarty o tej porze dający duże szanse na znalezienie szukanego towaru.

 


Kupiłem i zawiozłem jeszcze na budowę aby jutro cieśle mieli co robić

 

 


Wróciłem do domu i po swojemu analizowałem projekt. Bardzo chciałem znaleźć jakiś argument (fragment rysunku czy coś), żeby jednak wymóc na cieślach poprawienie tego. Sam nic nie wymyśliłem. Faktycznie zrobili zgodnie z projektem. Pogodziłem się nawet z myślą, że ewentualnie zaproponuję im jakiś dodatek do wynagrodzenia, żeby tylko poprawili nie zawiniony przez nich błąd.

 


Wcześniej jednak postanowiłem poszukać jeszcze pomocy kierownika budowy. Może on się temu przyjrzy i coś wymyśli. Wyjaśniłem mu na czym problem polega. Umówiliśmy się na spotkanie na budowie na drugi dzień – razem z cieślą. W kierowniku cała nadzieja.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...