Barranków historia szaleństwa
Odcinek 9/2
Blitzkrieg 2
czyli jak wypożyczyć kierownika banku
[po zmianie wielkiej puszki]
***
Czekanie jest czynnością męczącą, morderczą, złośliwą, wycieńczającą, wręcz wyczerpującą psychicznie, fizycznie i duchowo, demotywującą, destrukcyjną, dekomponującą, destabilizującą i w ogóle de.
Godzina W, spotkanie u notariusza celem być albo nie być zbliżało się cichymi, acz nieubłaganymi krokami.
***
Godzina W minus plus minus 24 godziny, poniedziałek.
Nadchodzi oczekiwana informacja: jest zgoda. Ale są też schody. Bo zgoda zgodą, a nam potrzebna umowa, podpisana, parafowana, z pieczątkami i szamerunkiem. A pan analityk ze swojego Wysokiego Zamku stawia warunki: umowa, owszem, ale najpierw jeszcze kilku papierków, bo tu ich jest za mauuuoo . Ale jak mówi nasz zaprzyjaźniony coraz bardziej KPB: nic to, damy radę. Proszę rano przyjść, z samego rana o 8.
***
Godzina W minus ok. 6 godzin, czyli 8 rano, wtorek
Okazuje się że mimo argumentów KPB pan analityk nie dał się przekonać i pani barrankowa jako firma ma donieść świadectwo moralności od pana ZUSa. A przecież pytała! I strach padł na panią barrankową, gdyż z moralnością żartów nie ma i na świadectwo czeka się tydzień. Około.
***
Godzina W minus ok. 5 godz. 30 min.
Pędzimy do pana ZUSa, pan ZUS zasadniczo też szybko nie może, bo nie wypada. Gdyby było szybko, nie daj Bóg od ręki, nadszerpnęłoby to majestat. A nadszarpywać kategorycznie nie wolno, bo to godzi w podstawy systemu, a w systemie i tak braki kadrowe. Składamy papiery i pędzimy z powrotem do banku, bo tu już prawie 12 czyli do godziny W zostały cztery i pół godziny. A nuż przebłagamy jakoś analityka. Nic z tego. Na rozstrzęsioną panią barrankową patrzy tylko KPB i serce mu pęka, analityk na Wysokim Zamku ma przed nosem tylko komputer i rozpaczy pani barrankiwej nie widzi, nie słyszy, toteż i serce ma z kamienia. No to może jednak pana Zusa przebłagamy. Czas płynie... Dzwonimy do pana ZUSa. Pani barrankowej już sie broda trzęsie, kiedy tłumaczy, jaki ważne ten papier i wtedy stał się cud: coś się takiego porobiło w systemie komputrowym pana ZUSa i w jego sługach, że nagle pani barrankowa słyszy: ale ja tu mam już zrobione dla pani to zaświadczenie, koleżanka zrobiła, bo miała chwilę... Dwie godziny. Zaświadczenie o niezaleganiu w ZUS w dwie godziny! Rekord świata. A nawet galaktyki.
***
Godzina W minus 3 godziny 30 minut.
Biegiem z powrotem do KPB, który już cały w nerwach: jeśli mamy mieć dziś tę umowę, to trzeba to teraz wszystko biegiem dowieźć do analityka!
Co robimy? Chwila namysłu. I nagle wszyscy, łącznie z naszym nieocenionym KPB, ładujemy się do naszego brudnego samochodu i pędzimy: najpierw do ZUSu po cudowny papier, a potem do centrum, do Wysokiego Zamku. Po kolejnych 40 minutach wraz z wypożyczonym do wyłącznej dyspozycji Kierownikiem Placówki Bankowej wpadamy do Wysokiego Zamku. Za szklane drzwi może wejść tylko Dopuszczony. Musimy się rozdzielić. Pan barranek biegiem leci poudawać że pracuje w pracy, pani barrankowa udaje, że jest koleżanką KPB i wślizguje się niepostrzeżenie, a że KPB postawny jakoś się udaje. KPB leci z naszymi papierami do analityka. Do spotkania u notariusza zostały dwie godziny...
***
Godzina W minus 3 godz.
Po pólgodzinie nerwowego dreptania i odbijania podejrzliwych spojrzeń innych pracujących w WZ analityków pani barrankowa jest już bliska histerii, kiedy zza drzwi wybiega KPB: analityk chce jeszcze miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, żeby się upewnić, czy działka - na którą wystawiono prawomocne pozwolenie na budowę (o czym po tym ) - jest aby na pewno budowlana. No zapewne nie, przecież ktoby tam w takich krzakach budował... Pani barrankowa błaga KPB żeby mu to jakoś wytłumaczył i znowu zostaje sama. A czasu coraz mniej...
***
Godzina W minus 1 godz.
Godzinę przed spotkaniem w kancelarii pan barranek nie wytrzymuje nerwowo, ucieka z pracy i pędzi wspierać panią barrankową w Wysokim Zamku. Jego przybycie zwraca jednak uwagę Pana Ochroniarza, który dopiero teraz dostrzega obcy i nieuprawniony element w postaci pani barrankowej, po czym delikatnie acz stanowczo kieruje nas do Bardzo Dziwnego Pomieszczenia, w którym nas zamyka i mówi, że jak nasz KPB się pojawi to już on nam da znać. Siedzimy więc samiuteńcy w wielkim, strasznie wysokim holu, na czarnych sofach, zamknięci i czekamy... czekamy... W miedzyczasie pietnaście razy dzwoni pani z agencji upewniając się, czy na pewno przyjdziemy na czas. Przyjdziemy?
***
Godzina W minus 30 minut.
Kierownik wpada na moment. Dobra wiadomość: umowa podobno się generuje. Zła: to chwilę potrwa. Generowanie umowy musi być czynnością skomplikowaną i groźną, gdyż nawet KPB mówi o obsługujących tę procedurę: - Ja też jestem tylko ich klientem, ja też jestem dla nich tylko klientem... Ja nic nie mogę...
Wysoki Zamek, królestwo analityków.
***
Godzina W.
Czekamy w Wysokim Zamku. Dlaczego tak trudno jest nie zjeść własnych palców? O paznokciach nie wspominając.
Nic nie wiemy. Wysoki Zamek perfekcyjnie strzeże swoich tajemnic. W końcu Pani Barrankowa dzwoni do pani z agencji czekającej na podpisanie Aktu: Ależ przyjdziemy, oczywiście, czy da się godzinę później, bo walczymy, wydzieramy... Niech właściciel ziemski poczeka, niech nie rzuca w zawiedzionej złości papierami i zabrawszy walizkę nie wychodzi trzaskając drzwiami...
Ma nie wychodzić. Poczeka. Podpisuje jeszcze jedną umowę.
Godzina W przesunęła sie o 60 cennych minut.
***
Godzina W (nowa) minus 56 minut.
Wpada KPB w rozwianym płaszczu: mam! mam! teraz szybko podpiszmy, a potemi jeszcze potrzebna pieczątka kierownika z jakiegoś innego oddziału i już! Musimy więc pędzić do innej Placówki Bankowej, bo nasz KPB może jedną pieczątkę, a ktoś musi kontrasygnować, jeden to za mało...
Placówka jest niedaleko, ale to centrum. Znów się rozdzielamy: pani barrankowa z KPB leci piechotą, a pan barranek samochodem, żeby mieć więcej czasu na parkowanie. Spotykamy się pod placówką. Troje ludzi, jeden z teczką, w rozwianym płaszczu: - Jest gdzieś kierownik?! - wpada na salę KPB.
Wygląda to nieomal jak napad.
Jest kierownik. Jakim cudem daje się go przekonać do podstemplowania papierów, których nawet nie mógł przejrzeć przez chwilę? Mamy podpisy, mamy umowę oraz zadyszanego KPB, który nieśmiało się uśmiechając mówi, żebyśmy pędzili. On sobie jakoś poradzi. Poradził sobie, wiemy to na pewno... Podwozimy go więc do metra.
***
Godzina W minus 10 minut
Wpadamy do Notariusza z jeszcze ciepłą umową. W kąciku siedzi nasza Agentka, trochę spięta. Nie dziwne, ostatecznie nasz sukces jest jej prowizją. Łączy nas jeden cel.
Chwilę czekamy. Gabinet, dowody, papiery, podpisy, uścisk dłoni jeden, drugi, trzeci. 1132 mkw rzekomo prawie uzbrojonej ziemi plus kilka niezwykle cennych - jak się okazało - dokumentów przechodzi w nasze ręce.
Ale jaja.
------------
W odcinku 9/1 i 9/2 wystąpili: KPB, Analityk z Wysokiego Zamku, barranki oraz Agentka w kąciku i syreni śpiew. W rolach cudotwórców: pani z ZUS, kierownik z Pobliskiej Placówki
Dziękujemy Zarządowi Dróg Miejskich za umożliwienie sprawnego transportu KPB z Ursynowa na Ochotę.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia