opowieści magmi
Podobno każdy Belg rodzi się z cegłą w brzuchu.
Jeśli tak jest, to w naszej rodzinie musi być jakaś utajona domieszka krwi belgijskiej, ponieważ wszystko wskazuje na to, że my też rodzimy się z cegłą w brzuchu. Każde z nas, prędzej czy później, dochodzi do momentu, kiedy najważniejszą rzeczą w życiu, absolutnie nieodzowną i pierwszoplanową, staje się zbudowanie domu. Ulegli tej manii dwukrotnie moi rodzice, uległa siostra, ulegli i ulegają kuzynowie, ciotki i pociotki.
Długo wyglądało na to, że stanowię wyjątek w tej materii, a to na skutek potężnej szczepionki otrzymanej we wczesnej młodości. Była nią obserwacja heroicznych zmagań moich rodziców, zmierzających do wybudowania domu w czasach ciężkiego kryzysu lat osiemdziesiątech. Obiecywałam sobie wtedy solennie, że w żadnym razie, nigdy, przenigdy nie dam się wciągnąć w tak czasochłonną, nerwicogenną i kosztowną zabawę. Do czasu.
Pierwsze symptomy rodzinnej zarazy wystąpiły po urodzeniu córki. Przytłumione nieco na skutek powikłań rodzinnych, z nową siłą obudziły się z drzemki na wieść o mających nastąpić narodzinach drugiego dziecka. Choroba od tego czasu rozwinęła się w postać pełnoobjawową oraz udzieliła się mojemu mężowi (urodzony wprawdzie bez cegły w brzuchu, ale jak się okazuje, można się TYM zarazić).
Pierwsze koty za płoty, jest działka, jest projekt, czekamy na pozwolenie na budowę, a kto chce zobaczyć dokładniej co będziemy budować (i przeczytać dlaczego właśnie TO), tego zapraszam na stronę http://www.magmi.of.pl/" rel="external nofollow">http://www.magmi.of.pl/ (adres jest też pod rysuneczkiem domku w stopce każdego mojego postu).
http://republika.pl/magmi/kle_front1.jpg" rel="external nofollow">http://republika.pl/magmi/kle_front1.jpg
c.d.n.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia