opowieści magmi
Jesień idzie, nie ma na to rady. A ja wpadam w depresję. Bardzo chciałabym napisać wreszcie, że ławy wylane, albo chociaż wytyczone, a tu dalej nic! Na naszej działce, zamiast murów fundamentowych, wyrastają nowe pokolenia chwastów, jeden piękny wrześniowy dzień marnuje się za drugim, a my czekamy, czekamy... Na pozwolenie, żeby się uprawomocniło... Na aktualny wpis naszego kierownika do rejestru...
Zaczynam już powątpiewać, czy ta budowa KIEDYKOLWIEK się rozpocznie!
Po raz kolejny nasuwa mi się analogia do ciąży: czuję się jak w jej ostatnim miesiącu, kiedy to przyszła matka ma już serdecznie dość całego świata, a zwłaszcza przeszkadzającego coraz bardziej balastu oraz znajomych pytających życzliwie: "a ty jeszcze nie urodziłaś?"... i przestaje wierzyć że jej dziecko zechce w ogóle kiedyś wyjść na świat. A każdy dzień po terminie wpędza ją w coraz większą depresję.
Przepraszam czytelników płci męskiej oraz tych jeszcze bezdzietnych, którym takie analogie są obce, za tę dygresję, ale doprawdy, mój stan ducha jest obecnie własnie taki.
W dodatku (znów ta sama analogia mi się nasuwa...), równocześnie zaczynam panikować. Nagle wydaje mi się, że jesteśmy kompletnie nieprzygotowani, projekt niedopracowany, a pieniędzy, z kredytem włącznie, nie starczy nawet na stan surowy...
Chodzę z kąta w kąt jak wściekły tygrys i wyżywam się na dzieciach. Na razie werbalnie, ale nie wiem, czy jeśli budowa nie rozpocznie się wkrótce, nie będzie się mną musiała zainteresować jakaś organizacja społeczna zajmująca się obroną dręczonych nieletnich. Szczęśliwie nie ma organizacji broniącej dręczonych mężów, więc chociaż na tym polu mogę się wyżyć bezkarnie.
Małym pokrzepiającym akcentem w tej ponurej egzystencjalnej brei jest fakt, że każda wizyta na naszej działce umacnia moją wiarę w krasnoludki. Bo pomimo, że my wciąż tkwimy w niemocy, za każdym razem znajdujemy tam coś nowego. Najnowszym odkryciem jest ogrodzenie z siatki, które kilka dni temu pojawiło się znikąd pomiędzy nami i sąsiadem, ujawniając przy okazji w pełnej krasie całkiem zacną długość naszej działki. Niestety, jak to w realnym świecie bywa, sąsiad mocno nadwerężył moją wiarę w krasnoludki, zgłaszając się po zwrot części kosztów płotu. Ale odrobina optymizmu mi została.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia