opowieści magmi
Teoretycznie zaczęliśmy budowę. Ale tylko teoretycznie, bowiem nasza ekipa budowlana ma bardzo niewielkie odchylenia od polskiej normy. A to znaczy, że:
- szef ma notorycznie wyłączony telefon, albo wyłącza go gdy dzwonimy, a następnie wmawia nam że wcale nie dzwoniliśmy
- powyższa manipulacja telekomunikacyjna związana jest z faktem, że jego ludzie kończą pośpiesznie robotę na innej budowie i nie mogą się pojawić na naszej.
Tak sprawy miały się przez dwa dni, po czym Szef Ekipy z prawdziwą maestrią wytrawnego psychologa wyczuł, że dłużej tego nie zdzierżymy i zrobimy nieludzką chryję - wobec czego przerzucił swoich ludzi do nas. Podejrzewam, że teraz nie odbiera telefonów od kogoś innego.
Dzisiaj rano zatem trzej sympatyczni panowie w kaloszach zawitali na naszą działkę i w ciągu dwóch godzin zbili z desek tzw. budę.
Poprzednio ci sami panowie budowali dom sąsiada i nasza buda wygląda dosłownie jak klon budy na sąsiedniej działce, wywołując swojskie skojarzenie z postsocjalistycznym nadmorskim ośrodkiem wypoczynkowym z tekturowych domków kempingowych.
Panowie przeciągnęli kabel zasilający, wysypali wapnem obrys ścian fundamentowych na ziemi i spoczęli na laurach w oczekiwaniu na koparkę. Niestety koparka zasłabła przy wjeździe na naszą uliczkę i do wieczora nie udało jej się reanimować (mam nadzieję że jutro ożyje). Panowie w kaloszach spędzili w związku z tym upojny dzień na naszej działce, grzejąc się przy ognisku wznieconym z ogryzków desek pozostałych po postawieniu budy - ponieważ pogoda bynajmniej ich nie rozpieszczała. Początki, jak widać, są trudne.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia