opowieści magmi
Czy wspominałam już, że nasza ekipa szybko pracuje? Otóż czasem ZBYT szybko.
Wczoraj po pracy pojechałam na budowę (jak nakazuje zwyczaj) i ze zdumieniem stwierdziłam, że fundamenty są w dwóch trzecich zasypane piaskiem. Nieubitym.
Zazgrzytałam zębami.
Po dłuższej chwili od strony drogi nadeszli nasi trzej murarze - minęli po drodze mój samochód i zawrócili, "bo może pani chce o coś zapytać". Bardzo sympatyczni są i uprzejmi, co nie zmienia faktu że odwalili straszną fuszerkę. Najbardziej wygadany tłumaczył mi z wielką pewnością siebie, że "jak się zostawia na zimę bez wylewki, to nie trzeba ubijać bo się samo ubije".
Wymamrotałam, że we wszystkich znanych mi źródłach zaleca się dokładne ubicie piasku warstwami niezależnie od terminu robienia wylewki. "Ze mnie tylko teoretyk, panowie" - rzekłam im - "więc skonsultuję się w tej sprawie z Kierownikiem Budowy..."
Panowie posmutnieli i markotnie pokiwali głowami.
Wróciłam do domu. Wyłuszczyłam sprawę mężowi, który niezwłocznie złapał za telefon i zadzwonił do Szefa Ekipy. Ten był równie zaskoczony jak my. "Chłopcy się pośpieszyli" - wyznał. Okazało się, że ubijarka jest zamówiona dopiero na dzisiaj. Ale "chłopcy" szybko uporali się z położeniem kanalizacji, bednarką i rurami odprowadzającymi deszczówkę i doszli widocznie do wniosku, że nie będą siedzieć i się nudzić - samochód przywiózł piasek, no to go wrzucili do środka... Ech.
Dzisiaj będą go wyrzucać z powrotem. I ubijać warstwami.
Najlepsze jest to, że od początku wiedziałam, że ubijanie podłoża będzie momentem newralgicznym - polscy budowlańcy jakoś dziwnie nie lubią tej czynności. Umówiłam się więc z moim Ojcem, że dniu przewidzianym na zasypywanie fundamentów będzie na budowie i przypilnuje, żeby wszystko było zrobione jak należy. A tu taki pasztet...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia