opowieści magmi
Przed Wielkanocą nasi panowie murarze postawili ściany konstrukcyjne parteru i część działowych - zgodnie z obietnicą. Wczoraj domurowywali resztę ścian działowych i tym sposobem wyłonił się z niebytu kształt pomieszczeń na parterze.
Chodzimy sobie teraz dookoła przy każdej (codziennej...) wizycie i przyglądamy się naszemu domowi. Jak będzie wyglądał od ogrodu? A od frontu? A z boku? Jaki będzie widok od drzwi? A z okna kuchennego? A z tarasu? Bardzo przyjemne zajęcie. Co prawda, o ile widoki z okien raczej się nie zmienią, to wygląd samego domu - i owszem. Ale co to szkodzi. Pooglądać przecież można.
Wystosowaliśmy ogłoszenie o sprzedaży mieszkania i zaczynam się stresować, czy - w razie gdyby do tej sprzedaży doszło w tym roku - zdążymy ze wszystkim, żeby wprowadzić się do domu w listopadzie albo grudniu? Plany są, żeby do tego czasu wykończyć na gotowo parter, a poddasze robić już mieszkając, w przyszłym roku. Liczę na paluszkach, liczę i liczę jeszcze raz i ciagle mi wychodzi, że czasu jest na styk. A to jest zawsze ryzykowne...
Najbardziej mnie martwi odległość czasowa, która z konieczności oddziela robienie wylewek od kładzenia podłóg - opinia powszechna jest, że trzy miesiące to minimum. Więc, żeby się wprowadzić w terminie, trzeba położyć podłogi na początku listopada, a to oznacza, że wylewki w lipcu najdalej, a to oznacza, że do tego czasu instalacja CO, a przed nią - czyli w czerwcu - instalacja elektryczna i tynki... A dach ma być na koniec maja. Tylko bez poślizgów, panowie!
W hurtowniach podobno ceny galopują - nie odczuwamy tego za bardzo, bo zdecydowaną większość materiałów kupiliśmy w zimie po cenach zimowych i z zimowymi rabatami (które i tak w tym roku, ze względu na sytuację, były niższe niż zazwyczaj). Tylko stal nam dała popalić, tak jak wszystkim, ale na to już nie ma rady...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia