opowieści magmi
Strop wylany.
Uff. Wszystko poszło gładko.
Schody też wylane przy tej okazji. A propos schodów - w piątek dobre czterdzieści minut spędziłam w towarzystwie naszego Szefa Ekipy i najbystrzejszego z naszych Panów Murarzy (to jest komplement, a nie ironia - oni wszyscy są myślący) na obliczaniu wysokości stopni. Oczywiście nie są to aż tak skomplikowane wyliczenia, ale Szef Ekipy jakoś tego dnia zaciął się intelektualnie - może to piątkowe zmęczenie? I liczył źle. Grubość ostatniej stopnicy z uporem doliczał podwójnie, co w pocie czoła wspólnymi siłami usiłowaliśmy mu wyperswadować (Pan Murarz i ja). W końcu, wykonawszy serię rysunków poglądowych, zostawiłam ich we dwóch na placu boju - musiałam wrócić do pracy. Mam nadzieję, że schody są OK...
Jak już napisałam wczoraj, mieszkania własciwie udało się nam już pozbyć. Ech, łza się w oku kręci... Ale nie mamy zbyt dużo czasu na sentymenty, bo w związku z pisemną obietnicą wyprowadzki do końca listopada, tempo naszego budowania się podkręca - nie, żebyśmy się nudzili do tej pory...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia