opowieści magmi
Weszłam dzisiaj sobie po schodach na poddasze - to znaczy przyszłe poddasze, bo na razie podniebie (nie mylić z podniebieniem). Ładnie tam, przestronnie i widoczki na okoliczne pola i gaje bardzo urocze.
Schody wyszły wygodne - nie za strome, stopnie odpowiednio głębokie, w połowie spocznik - powinno się dobrze chodzić.
Wczoraj jeden z naszych murarzy na widok mojego samochodu rzucił się w krzaki - nim zrobiłam zakręt w naszą osiedlową tak zwaną uliczkę i dojechałam do naszej działki, na stropie tkwiła już wiecha. Oni są naprawdę szybcy...
Więc strop został uczczony i oblany, a dziś chłopcy zabrali się z ferworem do dalszej roboty. Oblepili cokół styropianem i klejem na siatce (na to w przyszłości nakleimy płytki klinkierowe), zrobili fundament pod wejście do domu i zabrali się za murowanie ścian szczytowych...
Dom rośnie po prostu w oczach. A klinkier na kominy dalej nie kupiony - z braku czasu. Najwyższa pora się tym zająć...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia