opowieści magmi
Jednak do ukończenia stanu surowego zostało więcej, niż mi się w moim niepoprawnym optymizmie wydawało. Ściany szczytowe do dokończenia, kominy do obmurowania klinkierem, ściany wewnętrzne poddasza, ściana zamykająca schody na parterze... No i oczywiście cały dach.
Trochę tego jest. Myślę, że realnym terminem zakonczenia całości jest 10 czerwca - przed kolejnym dłuuugim weekendem (wybieramy się na te parę dni na Hel, dla ukojenia nerwów).
Więźba jest obecnie na ukończeniu - co dzień przybywa nowy element. Sobota - krokwie nad garażem. Poniedziałek - krokwie pod główny dach. Wtorek - płatwie. Środa - podwójne jętki, zwane kleszczami. Brak jeszcze słupów. Z dołu nie wygląda to wszystko nazbyt pancernie, ale gdy się wejdzie na poddasze i spojrzy z bliska, rozmiary i przekroje elementów zapierają dech.
Widać już dobrze kszałt dachu i nasz dom zaczyna wreszcie wyglądać .... jak dom, zwłaszcza że wczoraj przyjechał brakujący Porotherm 44 i murarze domurowują obecnie brakujące szczyty. W poniedziałek ma przyjechać klinkier na kominy, a potem już folia i dachówka... No i okna dachowe. I rynny.
Czekamy ciągle na wyceny tynków i ocieplenia dachu. Właściwie są to ostatnie kawałki, które brakują nam do ułożenia do końca naszych puzzli, bo mamy już podpisane umowy na instalację CO i wod-kan oraz na okna i drzwi zewnętrzne, z panem Ele-pstrykiem jesteśmy umówieni na czerwiec, instalacja alarmowa też jest już wyceniona, a ceny wykończeniówki niestety znamy...
Ta dziura informacyjna bardzo mnie stresuje. Przed zaśnięciem nękają mnie myśli, że zapomniałam na amen o czymś niezwykle ważnym i bardzo kosztownym zarazem, co rozbije w puch cały kosztorys i nasz napięty plan finansowy.
Rodzina i znajomi dowcipkują sobie radośnie na temat naszej domniemane przeprowadzki w listopadzie - padły nawet sugestie, żebyśmy znaleźli sobie zawczasu jakiś zaciszny most...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia