opowieści magmi
Ręce mam dzisiaj strasznie podrapane, bo wczoraj sadziłam róże w ogrodzie - parkowe i okrywowe.
Pomiędzy ścieżką a trawnikiem mam teraz rabatę z piwoniami krzewiastymi, różami i ostróżkami. Dosadzę jeszcze pięciorniki, bodziszki, kocimiętkę i gipsówkę. No i jakieś niskie krzewy, żeby czymś oddzielić róże od ścieżki - gdyby któreś z dzieci na nie wpadło, to chyba do szycia, takie mają kolce...
Trawnik już prawie dojrzał do pierwszego koszenia, ale chyba jeszcze go przedtem zwałujemy, jak podręczniki wzorowego ogrodnika nakazują.
Mamy piorunochron.
Zbiornik na deszczówkę skończony.
Kotłownia wykafelkowana, kuchnia też (pamiętacie może te kafelki, które mój mąż przywoził mi spod Grodziska Mazowieckiego pod choinkę w zeszłym roku? wyglądają ślicznie!).
Jutro montaż rolet. Ile to może potrwać? Chyba dwa dni najwyżej?
Na podłogi na parterze zakupiłam już panele. Nie wyglądają tak źle, ale jednak widać jakie są tanie... I naprawdę smutno mi się zrobiło, gdy sprzedawca w OBI skomentował, że ten właśnie rodzaj sprzedają w największych ilościach, a na moje zaskoczenie wzruszył ramionami: "Ludzie naprawdę nie mają pieniędzy, proszę pani..." W takich sytuacjach uświadamiam sobie, jakie mamy szczęście, że możemy budować własny dom - choćby i na kredyt.
Kuchnia w Ikei zamówiona. Montaż w połowie listopada.
A nasza główna ekipa ostatecznie się wyniosła (do wiosny...) - i wreszcie mamy jaki-taki porządek na działce. Bo pod koniec wyglądało, jakby bomba wybuchła w naszej budzie i rozniosła po całej okolicy jej szczątki, a z nimi razem worki po cemencie, kawałki bloczków betonowych, styropian, płaty wełny mineralnej, stare buty, folie, taśmy stalowe, pudełka po papierosach, puszki po szprotkach i jeszcze milion innych śmieci...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia