opowieści magmi
Chyba mam alergię na karton.
Inaczej nie umiem sobie wytłumaczyć nieodpartego wstrętu, jaki budzi we mnie myśl o kolejnej turze pakowania.
Rodzina kiwa nade mną głowami, cmoka z dezaprobatą i lamentuje nad moją skandaliczną niefrasobliwością. Bardzo mnie irytują te przejawy troski, sama jakoś nie przewiduję końca świata z okazji z naszej przeprowadzki. Ale jednak sumienie mnie trochę gryzie, więc znalazłam sobie alibi.
Szyję zasłony.
Późnym wieczorem oczywiście, bo popołudnia spędzamy obecnie malując futryny od drzwi wewnętrznych lakierobejcą Dulux w kolorze teak... Trzeba to zrobić przed przeprowadzką, bo śmierdzi to świństwo paskudnie.
Szycie zasłon byłoby zajęciem banalnie prostym i szybkim, gdyby nie uszy. Jakie uszy? Uszy od zasłon, oczywiście.
Początkowo nie miałam ich w planie, bo użytkujemy obecnie model z uszami i wiem, że poślizg na karniszu jest znacznie utrudniony w stosunku do kółek. Ale po szybkim podliczeniu okazało się, że komplet kółek z żabkami do pokoju dziennego, jadalni i kuchni kosztowałby ponad 200zł i na tę wieść wąż w mojej kieszeni zasyczał tak straszliwie, że niezwłocznie zapowiedziałam rodzinie kolejne lata zmagań z uszami. Rodzina przyjęła rzecz filozoficznie - nic nowego w końcu...
No i szyję. Jestem już prawie w połowie. Zasłon potrzenujemy 16, do każdej trzeba przyszyć 9 uszu. Kto ma ochotę, niechaj to sobie przemnoży.
W domu tymczasem ostatni już występy fachowców w tym roku: wczoraj Panowie Instalatorzy zakończyli montaż grzejników oraz pieca CO. Teraz muszą tylko wysterować automatykę (cokolwiek to znaczy).
Dzięki temu nasz kominek mógł z godnością wycofać się z odpowiedzialnej roli jedynego źródła ogrzewania na wdzięczną, a niezobowiązującą pozycję generatora dobrego nastroju i okazjonalnego dogrzewacza.
Coraz przyjemniej się robi, dzieci wieczorem protestują przed powrotem do mieszkania... Mąż śpi już w nowym domu (pilnuje kaloryferów)...
A mnie troszkę gardło się jednak ściska na myśl, że nasze stare i miłe sercu śmieci mamy opuścić.
Jutro montaż kuchni. Będę siedzieć kamieniem i pilnować.
Nie, jednak nie będę. W międzyczasie muszę opatulić na zimę moje róże, hortensje i piwonie krzewiaste, bo na przyszły tydzień zapowiadają jakieś straszne mrozy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia