dom kasi i mariusza
to jest próba pisania bloga , reportażu z naszej budowy
Skąd pomysł budowy??
Kiedyś jedna z moich koleżanek, która wprowadziła się właśnie do nowego domu, powiedziała, że zawsze marzyła o tym, żeby usiąść na tarasie, spojrzeć w górę i móc powiedzieć: "ten kawałek nieba jest tylko mój".
Wtedy te słowa wydawały mi się górnolotne a marzenia o własnym domu zupełnie nieosiągalne, mieszczące się raczej w sferze bytów niematerialnych niż rzeczywistej przestrzeni.
Od 1998 roku mieszkamy w bloku. Kiedy kupowaliśmy to mieszkanie, nie sądziłam, że kiedyś pomyślę o budowie domu. Z biegiem lat zaczęło nas drażnić coraz więcej rzeczy wpisanych w "blokowe bytowanie": bałagan na klatce, obojętność na akty niszczenia (bo wspólne to przecież niczyje), tolerowanie picia i palenia na klatce. Ja może byłabym w stanie jakoś znieść taki stan rzeczy, ale mój mąż konsekwentnie prowadził tę "walkę z wiatrakami".
Powoli zaczynaliśmy rozglądać się za jakąś działką, oczywiście z dala od rodziców i teściów. Były także "genialne" pomysły mojego teścia dotyczące dobudowania części domu do ich bliżniaka. Te jednak z uporem odrzucaliśmy.
Jesienią 2007 roku pojawiła się realna, jak wtedy sądziliśmy, szansa zakupu działki. Plan był taki: kupimy kawałek ziemi od pani O., połączymy go z działką moich rodziców i w ten sposób uzyskamy piękny (około 1500 m2) plac, na którym kiedyś w bliżej nieokreślonej przyszłości wybudujemy "Nasze miejsce na ziemi". Był tylko jeden problem: obie działki należało podzielić. Postanowiliśmy zająć się tym. Cena działki, którą chcieliśmy kupić od pani O. była okazyjna i ustaliliśmy, że to my poniesiemy koszty. To odpowiedzialne zadanie powierzyliśmy geodecie, którego nazwisko idealnie pasowało do tempa jego pracy. Podział ziemi "rodził się" w bólach i trwał 9 miesięcy.
Kiedy wreszcie udało się tę skomplikowaną operację przeprowadzić w czerwcu 2008 roku, pojawił się kolejny problem.
U notariusza powiedziano nam, że akt własności, który nam przekazała pani O, co prawda informuje, że to ona jest właścicielką,ale pochodzi z czasu trwania małżeństwa i tu może być kłopot.
Państwo O. rozwiedli się, następnie pan O. ożenił się powtórnie i kilka lat temu zmarł.
W związku z tym stanem rzeczy należało przeprowadzić sprawę spadkową.
Pani O., starsza schorowana kobieta (chcę wierzyć, że naprawdę nie była zorientowana, jaki jest faktyczny stan prawny jej własności) była zaskoczona a my załamani. Podzieliliśmy działkę, której pewnie nie uda się nigdy kupić. Nie wierzyliśmy bowiem, że pani O. albo jej dzieci zwrócą się do drugiej żony mieszkającej gdzieś daleko.
Nie wspomnę już o tym, ilu prawników pytaliśmy, jak rozwiązać ten problem. Początkowo wierzyliśmy,że nie będziemy musieli szukać drugiej pani O.
Niestety powoli zaczęła do nas docierać brutalna prawda. Jeżeli zależy nam na działce to my musimy, w imieniu pani O. założyć sprawę w sądzie i odnależć panią O. nr 2. Nie wiem, jak mąż to zrobił, ale udało się.
Rozprawa sądowa odbyła się w grudniu 2008 na Śląsku, w ostatnim miejscu zamieszkania zmarłego. Ustaleni zostali spadkobiercy i powoli zaczynaliśmy myśleć o sobie jak o posiadaczach ziemskich.
Ustaliliśmy, po długich negocjacjach, z panią O nr 2 wysokość kwoty, za którą jest w stanie sprzedać nam swoje udziały w działce, o której istnieniu do niedawna nie miała pojęcia.
WRESZCIE 16 LUTEGO STALIŚMY SIĘ POSIADACZAMI ZIEMSKIMI.
posiadaczami działki dużej, ładnie położonej, porośniętej "małpim gajem".
Oto nasza posiadłość
http://kamarsz.eu.interii.pl/Obraz%20001.jpg
Żałuję tylko, że nie zrobiłem zdjęcia przed wycięciem "małpiego gaju".
Zaczęliśmy realnie myśleć o budowie. Przejrzeliśmy dziesiątki projektów i ustaliliśmy, jak będzie wyglądał nasz dom - klasyczny, z charakterem, bez zbędnych ozdobników, które podnosiłyby koszt budowy.
Niestety żaden z projektów nie spełniał naszych oczekiwań. Dlatego zdecydowaliśmy się na projekt indywidualny.
Pani architekt, która podjęła się wykonania tego projektu, wyceniła wstępnie swoją pracę na 6 tys. Dużym ułatwieniem były rysunki (autorstwa mojego brata), które uwzględniały nasze oczekiwania.
Przygotowanie projektu trwało około 2 miesięcy.
Mój brat wykonywał rysunki, następnie konsultowaliśmy je z panią architekt.
Wreszcie w drugiej połowie kwietnia złożyliśmy dokumenty do starostwa i po
kilku tygodniach uzyskaliśmy pozwolenie na budowę
KOMENTARZE DO DOMKU KASI I MARIUSZA
http://forum.muratordom.pl/post3450437.htm#3450437" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/post3450437.htm#3450437
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia