Ziewnik malkowej niebudowy
Pojechałam wieczorem na zakupy i tak wracająć przyszło mi do głowy, co by zobaczyć czy da sie folię wcisnąc pod odkurzaczowe rurki, pojechałam więc i na budowę.
A że miałam przy sobie aparat, zaczęłam cykac foty moich pięknych tynków... a ,że ciepełko na dworze, otwarłam drzwi na taras, co by powietrze trochę pocyrkulowało. Tak łaziłam i cykałam, łaziłam i cykałam....najpierw na górze, milion zdjęć dziury, okienek, tynków, łazienki i pralni, zeszłam na dół, kuchnia, salonik, goscinny, ....jeszcze kilka z zewnątrz, aaaaaaaaa przecież jeszcze łazienka i kotłownia.
Poszłłam więc do łazienki, a że robiło się juz mocno ciemno, postanowiłam zaświecić "jupitery"....ale gdzie ta lampa...hm.....w kotłowni....po omacku wchodzę, i................słyszę jakiś szelest, coraz głośniejszy...........tak na wysokości mojej głowy, ale w głębi kotłowni.
Pierwsza myśl...ktoś wlazł przez taras, na kota czy szczura za wysoko (naiwności ), potem...może okno w kotłowni otwarte zostało i folią ochronną rzuca (jeszcze większa naiwność).....
ale có,trza wejść i zobaczyć co lub kto to....latarka w samochodzie, lampa w kotłowni....ale mam aparat, poświecą sobie lampą
No to pomału ,pocichu...wchodzę..."oswietlam"...nic nie widzę, Tu nic nie ma
coś jest, słysze to
jeszcze raz światełko.......nikle , bo nikłe ...ale widzę
widzę
mojego potencjalnego mordercę
http://lh5.ggpht.com/_E0CRzVXnyak/SninrOCwhBI/AAAAAAAADDI/JgKgsKmSWvY/s640/DSCN4646.JPG
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia