Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    122
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    241

dziennik Moiry


Moira

787 wyświetleń

Reszta zagubionego postu.

 

 


Elektrykę robił mój brat cioteczny (Marek) z dwoma kolegami. Nie policzyłam jeszcze ilości punktów (nie bardzo potrafię to ogarnąć - co jak liczyć) więc nie wiem czy wyszło to dużo taniej niż gdyby zatrudnić inną ekipę. Hydraulik to znajomy mego brata (robił u niego instalacje rok wcześniej). Wszycy z Zambrowa. Dlatego do kosztów powinnam wliczyć koszt wyżywienia, znacznej ilości napojów piwnych i takie tam.

 


Instalacje co, cw i resztę hydraulicznych instalacji nie były ujęte w naszym planie finansowym na pierwsze półrocze br.

 


Wyszło jakoś tak z rozmachu, jak to u nas.

 


Planowaliśmy, że jak tylko skończy się zima to przyjedzie mój brat i zrobi nam elektrykę. Wspominałam mu, że jak nam zostanie kasy to jeszcze będziemy szukać hydraulika, bo ten nasz (mąż sołtysa z naszej wsi ) to hydraulik magik, tylko mu czary nie wychodzą - to będzie historia na następny post.

 


A tu pewnej zimowej niedzieli wracam ze spaceru z psem, wchodzę do domu, a za stołem siedzi jakiś facet. Więc grzecznie mówię dzień dobry i pędem na górę do męża, który właśnie usypia naszą córkę - Ty co to za facet? - Hydraulik.

 


Zeszłam więc na dół i jak gdyby nic zaczynam rozmowę. Okazuje się, że facet właśnie ma jakąś fuchę w Warszawie, więc przy okazji przyjęchał obejrzeć robotę. Prowadzę na salooony i pokazuję co bym chciała i gdzie. Facet nawet rosądnie gada i tłumaczy co i jak. Dochodzimy do cen i tutaj chowam uśmiech do kieszeni. Wcześniej rozmawiałam z sąsiadami z boku o ich hydrauliku i okazuje się, że ceny znacznie niższe, a i materiał przywiezie ze sobą z Zambrowa więc będzie taniej. Dajemy sobie tydzień - on ma oszacować koszty, ja muszę oszacować stan portfela.

 


Po odjeździe hydraulika żmudna dyskusja z moim przerażonym mężem. Nie przeraziły go wcale ograniczenia finansowe (dieta cud w lodówce)na najbliższe miesiące, ale ilość chłopa w domu na czas planowanych robót (3 elektryków + 3 hydraulików). Nie bardzo rozumiem jego obiekcje - skoro to nie on będzie sprzątał i gotował. Cóż za cudowne współczucie z jego strony dla mojego wysiłku. W końcu przekonuję go, że lepiej raz się przemęczyć, niż rozkładać to na dwa urlopy. W sumie mogłabym negocjować stawki żywieniowe dla hydraulików, ale skoro przyjeżdża mój brat - to jak jemu będę gotowała to i pozostali się najedzą. Dobra. Robimy wszystko na hura. Biorę urlop co by im kucharzyć i być pod ręką, córkę wywożę do teściowej na Ursynów, męża wysyłam do pracy i do roboty.

 


Chłopcy przyjeżdżają w czwartkowy ranek. Piękna wiosenna pogoda, aż chce się robić. Im tak bardzo, że po śniadanku robią sobie piwny piknik na tarasie, dobra dobra do niedzieli skończymy. Nie kończą. Powtórka z rozrywki za dwa tygodnie (naszczęście już tylko w sobotę, ale za to do czwartej nad ranem). Za drugim razem tal się spieszyli , ze w końcu coś spieprz... i jeszcze nie zainstalowali nam domofonu. Więc czeka nas jeszcze jedna powtórka z rozrywki. Ale za to atmosfera towarzyska była niczego sobie. Mojemu mężowi tak się spodobało, że zamiast ciężko pracować, jak tylko mógł wracał do domu i towarzyszył chłopcom, szczególnie przy ogóreczkach i popitce. A może bał się, że tak jak pierwszego dnia zabraknie dla niego obiadu. - po prostu nie doświadczyłam nigdy ile może zjeść 6 chłopa po piwku i ciężkiej pracy. Potem było coraz lepiej. A na końcu to nawet trochę jedzenia zostało.

 


Co do oceny pracy hydraulików - to winni są nam jeszcze próbę ciśnieniową - o czwartej rano byliśmy tak nieprzytomni, że nawet nam się nie chciało już ich oglądać.

 


Mam drobne zastrzeżenia co do układu podłogówki. Wydawało mi się, że dość szczegółowo opisałam gdzie co będzie stało. Ale rozumek mój dość krótki nie policzył obecnych przy moim wykładzie i stąd rurki będą także pod wanną narożną (myślałem że wanna prostokątna), pod szafą w łazience. Więcej o ich pracy opowiem po próbie ciśnieniowej.

 

 


A teraz historyjki z czasów instalacji:

 

 


Osoby:

 


Inwestorka (ja) - drbna budowa ciała, blond kucyk w stylu grzecznej uczennicy, ale po trzydziestce

 


Majster nr 1 (budowlaniec z budowy obok) - wysoki, bez przednich zębów co by mu dopływu wody ognistej nie blokowały, zniszczona twarz budowlańca, przyjazny stosunek do wszystkich inwestorów (sponsorów)

 


Majster nr 2 (budowlaniec nie wiadomo skąd) - niski, bez przednich zębów, ogorzała od nadmiaru promili twarz budowlańca, roszczeniowy stosunek do inwestorów.

 

 


Scena I

 


Czas - sobota tydzień przed wkroczeniem na plac boju instalatorów porzadkuje budynek wynosząc worki ze śmieciami.

 

 


Inwestorka: targając worek słyszy szczekanie psów, odwraca wzrok w stronę bramy, zauważa przewieszonego przez bramę obcego (pierwszy raz widzianego na oczy) Majstra nr 1.

 


Majster nr 1: E sąsiadka, jest mąż?

 


Inwestorka: Nie nie ma. A w czym mogę panu pomóc?

 


Majster nr 1: A kiedy będzie?

 


Inwestorka: Nie wiem pojechał do kina z dzieckiem.

 


Majster nr 1: To za długo przyjedzie?

 


Inwestorka: No pewnie za dwie godziny.

 


Majster nr 1: E, bo tego naszego nie ma(w domyśle inwestora), będzie dopiero wieczorem, a tu sobota słonko grzeje, jutro niedziela. Nie masz sąsiadka stówy do wieczora pożyczyć.

 

 


Scena II

 


Czas - tydzień później, czas wiosenne przedpołudnie, chłopcy instalatorzy zjedli śniadanie, więc inwestorka co by czasu nie tracić grabi pseudoogródek, grabi sobie i grabi

 


Szczekanie psów, do bramy podchodzi Majster nr 1 i Master nr 2

 


Inwestorka: Dzień dobry panom, mogę w czymś pomóc.

 


Majster nr 2 (wzork skupiony w pustą przestrzeń przed sobą co by zrównoważyć upojenie alkoholowe błędnika): Jest tata?

 


Inwestorka (myśli intensywnie): Co?

 


Majster nr 1 ( szturcha Majstra nr 2 łokciem, niestety nie jest w stanie werbalnie wpłynąć na kolegę)

 


Majster nr 2: Poproś tatę.

 


INwestorka (zamiast się cieszyć z chwilowego odmłodzenia) warczy: Jakiego tatę?

 


Majster nr 2 (coś mu świata): A kto tu jest właścicielem?

 


Inwestorka: (gotowa użyć grabi): JA!!!!!!!!!

 


Happy end - Mąż inwestorki zainteresowany scenką podchodzi do bramy i delikatnie wyjmuje z ręki inwestorki przyszłe narzędzie zbrodni. Inwestorka (dochodzi do niej, że właśnie ją za darmo bez skalpela nieźle odmłodzili) odchodzi radosna.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...