dziennik Moiry
W sobotę rano zrywam się wcześnie, bo przecież ma przyjechać brat z hydraulikiem (a oni z reguły to ranne ptaszki). Krzątam się po domu i wyglądam i niecierpliwię się. Nie wiem co robić nie ma ich - wystawili mnie do wiatru? Wtedy łaskawie wstaje mój mąż i ze spokojem stwierdza, że przecież oni dopiero o 9 wyjadą, no to będą około 11, po co się tak denerwuję. No właśnie po co, gdyby moja druga połowa przestała wierzyć w jednomyślność wynikającą z małżeństwa, może raczyła by mnie informować. Może on wierzy, że czytam w myślach. No trudno te dwie godziny snu, które mi uciekły może kiedyś odrobię.
W końcu przyjeżdżają chłopcy. Jestem radośnie podniecona jak w czasach dzieciństwa, jak byłam młodsza byliśmy z bratem bardzo blisko i zawsze z niecierpliwą radością oczekiwałam jego przyjazdu.
Taaaaaaaaa, tylko dlaczego przyjechali w czterech? Zakładałam dwie dodatkowe osoby w jadłospisie. Matko Boska!!!! Czy ja wyglądam na wróżkę.
Kombinuję kulinarnie aby ich wyżywić i tracę kontrolę nad stroną techniczną próby ciśnieniowej i ewentualnych poprawek instalacji elektrycznej.
Już po wszystkim pytam męża: no i jak próba, wszystko dobrze. Odpowiedź: nie wiem nie widziałem, ale Sławek (hydraulik) mówi że OK.
No to świetnie. Teraz polejemy to wszystko betonikiem, a jak będzie trzeba kuć i szukać przecieku, to wtedy pojedziemy do Sławka i co mu powiem, że mu ufałam, a teraz to już nie. Dość wysoki koszt tego zaufania.
No dobra zakładam, że wszystko jest dobrze. Więc teraz pora na wylewki.
Gorączkowo szukamy ekipy.
Sławek (hydraulik) od razu na wstępie swojej wizyty poleca nam jakaś znajomą ekipę z miksokretem z Zambrowa (podobno robią za 6 zł/m2 ). W tym samym czasie dzwoni moja mama, że ona właśnie uzgodniła z ekipą ze wschodu, która właśnie im kończyła dom, że chętnie zrobią nam wylewki za 8 zł/m2 (ręcznie). Mogą zacząć od przyszłego poniedziałku.
Ekipa z Zambrowa kompletnie nie komunikatywna, a cena od razu skacze na 10 zł, ponadto ostatecznie to oni mogą zrobić nam te wylewki, ale pod koniec października - a dom bez okien.
I teraz konsternacja. Ciekawa jestem czy u was też następował taki etap że żaden z małżonków nie chciał podjąć ostatecznej decyzji i delikatnie rzucał pytanie w powietrze: No to co zrobiMY?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia