Dziennik Kasi i Bartka
Jak obiecywałem tak piszę
Cały dzisiejszy dzień zaplanowałem sobie wczoraj.
Dzisiaj miałem niesamowity dzień. Specjalnie wziąłem wolne na dzisiaj i jutro, aby załatwić wszelkie ostateczne sprawy.
Wstałem o 7:45. Kąpiel i bez śniadanka do samochodu. Na pierwszy ogień gmina w Prażmowie i odebranie pozwolenia. Zajechałem i ZONK. Nie ma pana Przemka. Jest w starostwie. Będzie za około 15 minut. No więc nie marnuję czasu i jadę do składu WZM w Prażmowie. Płacę za stal (1 tona fi 12, 300kg fi 6), tarcicę (2 m3) i bloczki fundamentowe (2 tyś. szt.). W sumie c.a. 10 tyś zł. Najlepiej było z bloczkami bo zamawiałem po 2,50 5 marca, a dzisiaj były już po 2,70. Zastanawiałem się czy kupić, ale gdybym czekał dłużej i tak by mi cena podskoczyła.
Materiały zamówione na sobotę, więc jedziemy do gminy. Pan Przemek już jest. 10 minut pogaduch z panią Małgosią od wyceny domu (do kredytu), 5 minut z panem P. i mam pozwolenie. WIELKI DZIEŃ !!!!!. Jest pozwolenie no to trzeba by przyłącze wodne załatwić. Jadę do wod-kan. Wypełniam wniosek, dzwonię do żony aby wykonała przelew i mam zadzwonić jutro, bo może już będą warunki techniczne.
Skoro mam pozwolenie to jedziemy zgłosić rozpoczęcie budowy w inspektoracie, ale po drodze jest Tarczyn i zostawienie projektu dachu do wyceny. Bardzo dobre wrażenie sprawiają ci fachowcy. Polecił mi ich mój przyszły sąsiad. Poprosiłem, aby zrobili mi wycenę dla blachodachówki szwedzkiej i cementówki Euronitu. Zobaczymy jaka będzie różnica.
Wracamy do Piaseczna. Po drodze umawiam się z elektrykiem na dostarczenie kopii pozwolenia, aby jak najszybciej założyli licznik.
PPINB - czyli zgłoszenie rozpoczęcia robót ( Depi, na Nadarzyńskiej 13) . Wypełniam dwa wnioski, oddaję oświadczenie kierbuda i mam zgłoszoną budowę. Aha. Spytałem się przy okazji czy mógłbym przyjść z nieprawomocnym pozwoleniem. Odpowiedź: TAK, ale nic pan by nie załatwił, bo co jeśli ktoś w ciągu dwóch tygodni ktoś zgłosi protest do pańskiego pozwolenia? W sumie mądrze pani gada. Serdecznie dziękuję i wychodzę.
Kupuję dziennik w starostwie. Jadę do elektryka. Spisuje moje dane do faktury i mówi że w środę powinien być licznik. Dziękuję i uciekam do gminy. Mija już 12 więc zaczyna mi doskwierać głód. Po drodze zatrzymuję się w Łosiu. Dobrą pizzę tam mają :) Polecam.
Posiliłem się i jadę dalej do gminy. Tam pan Przemek jest dla mnie bardzo miły i na miejscu stempluje mi dziennik budowy (ten papierowy ) - a mógłby to zrobić na poniedziałek. Serdecznie mu dziękuję. Jeszcze tylko sprawa ze zmianą nazwy ulicy, ale niestety raczej nic sie nie da zrobić. Zbyt dużo zachodu z tym jest. Chyba jednak spróbujemy z przyszłymi sąsiadami coś w tej sprawie zrobić. Jakoś tak ulica Głogowa nam się nie podoba. Wolimy Słoneczną :)
A teraz ostatni akt dzisiejszych przygód, czyli humus. No i ZONK. Panu koparkowemu popsuł się sprzęt i musimy umówić się na jutro na 8 rano. W sumie dobrze, mam czas aby w spokoju wytyczyć obszar do odhumusowania.
Teren wytyczyłem. Jakoś taki mały ten teren, zbyt blisko granic, ale to chyba tylko złudzenie.
I to już koniec tej długiej i suchej relacji. Jutro mam nadzieję, że będą już zdjęcia :)
P.S. Pontypendy nie miałem już sił, aby zapukać do Ciebie. Poza tym ten "mały" piesek na podwórku... Dobry odstraszacz.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia