Dziennik Kasi i Bartka
No chwilkę mnie nie było, atrochę się działo. Zwłaszcza dzisiaj :)
No ale od początku. W piątek skończyliśmy szalować strop i schody. Robota szła jak z płatka, no ale przy takich robotnikach, przepraszam robotnicach) i kierowniku, to inaczej iść nie mogła
Sobota była już tylko dniem lekkich robót, czyli sprzątania placu budowy i robienia zbrojenia na wieńce pod murłatę. Potem wieczorkiem wyjechaliśmy coby trochę odpocząć. Po raz pierwszy od dwóch miesięcy ruszyliśmy się dalej niż 20 km od Warszawy i Piaseczna.
Udało się nam trcochę odpocząć, ale nie zapomnieliśmy o budowie.; Spotkaliśmy się z poleconą przez koleżankę dziewczyną od wnętrz. Zrobiła na nas super wrażenie. Miała nawet ze sobą już pewne koncepcje, choć dostała od nas tylko krótkie wytyczne mailem. Na razie super. Aha. Nie ceni się drogo, bo chce zdobyć klientelę na rynku warszawskim.
Poniedziałek był też dniem odpoczynku. Teść został w domu, a ja z Kasią pojechaliśmy trochę pochodzić po sąsiadach :) Okazuje się że wszyscy w okolicy obserwują naszą budowę. Ciekawe nie ????
No a dzisiaj nastał dzień zalewania stropu. Oczywiście nie mogło się obejść bez zgrzytów. Dzisiaj mieliśmy mieć dostawę systemów kominowych, ale zaznaczyłem bardzo wyraźnie że mają przyjechać przed 9, bo później będzie zalewany strop i nikt nie rozładuje samochodu. Oczywiście dostawa była, ale w momencie kiedy przyjechała pierwsza grucha na budowę. No i znów w pośpiechu trzeba było rozładować systemy kominowe (dwa były stłuczone - do wymiany) a potem zalewać strop. Zalewanie stropu poszło bez problemu, ale problemy były ze schodami. Zalane były jako pierwsze, ale ich nie wyrównaliśmy i dopiero po za laniu stropu je musieliśmy skrobać. Niestety po godzinie bezton zastygłna tyle że musieliśmy sporo się napracować, aby schody doprowadzić do ładu. Na szczęście jest już pięknie i równo :)
Tak też skończył się kolejny etap budowy. Żadnej więcej gruchy na budowie, YES YES YES.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia