Our House, czyli M31 Nasz Dom
Ech...
Że ten czas leci to jest co najmniej za mało powiedziane
Od ostatniego wpisu minęło jakieś półtorej tygodnia, a wydarzyło się hohoho
Tak jak pisałem w ostatnim poście, ekipa zapowiedziała się na poniedziałek, wtorek, w okolicach 14 lipca. W piątek 11-ego podczas podróży powrotnej z Ustronia majster dzwoni i mówi że jutro wchodzą na budowę...
Znowu przyspieszenie?
Tak jak zapowiedzieli, pojawili się w sobotę z samego rana i z marszu wzięli się za murowanie ścian parteru - przez tę parę godzin zdążyli coś niecoś pustaków pomurować. Z rozpędu zamurowali wejście (lub wyjście, jak kto woli) na taras. Oczywiście zostało to już poprawione...
Od poniedziałku 14-tego, ze względu na mój planowany pobyt w szpitalu, pieczę nad budową przejęła moja Szanowna Małżonka. Tutaj muszę przyznać, że sprawowała się przez ten tydzień znakomicie. Podczas gdy ja plaszczyłem sobie tylną część ciała na łóżku, radziła sobie z ekipą, dostawami materiałów, wszelkimi trudnościami i kłopotami.
Jestem dumny ze swojej żony
Przez ten tydzień ekipa zdążyła pomurowac ściany parteru i zalać strop nad garażem, porobić szalunki do wieńców i schodów, pomurować kominy. W przyszłym tygodniu na wtorek zapowiedziane jest finiszowanie stropu.
I jak tu nie powiedzieć, że nastąpiło przyśpieszenie?
PS. Wiem wiem, fotki...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia