dziennik Moiry
Zaległości:
Kominek
Wkład tarnawa obudowany przez panów poleconych przez Darka od Tarnawy, wyszedł przeogromniasty. Starsznie raził i co rusz potyczki małżeńskie o wygląd tegoż molocha. Mąż ma ciągoty do zrobienia z domu leśniczówki, a ja wolałabym prosty nowoczesny styl. Ileż podniesionych głosów kosztowało nas wymyślenie czegoś pośrodku. W dodatku panowie od budowy obiecali nam marmur brązowy na półeczkę tanio, a przywiźli kawałek beżowego nagrobka zalanego z jednej strony woskiem. No cóż 3 stówy wyrzucone w błotą - trochę bolą.
Byłam strasznie upierdliwa i w końcu również mąż przyznał mi rację, że ten nagrobek można wyrzucić do kosza.
Pojechaliśmy więc do poleconego składu kamienia - pochodziliśmy, popatrzyliśmy, wybraliśmy, ale jeszcze musimy pomierzyć. Wracając ze skałdu zajechaliśmy po jakąś pierdołe do pobliskiej hurtowni i nagle jakie fajne płytki imitacyjne na kominek. I w dodatku nie gipsowe, zdarłam paznokcie sprawdzając, ale test wypadł pomyślnie. A jeszcze mają płytki na półkę. To prawie jak znak od górnej instancji, coś co nam się obojgu podoba i tak blisko od domu.
Więc kominek pomierzony i dalej do składu składam zamówienie, bo już nasz glazurnik złota rączka czeka.
Kamień przyszedł - oczywiście nie obyło się bez małego problemu. Jakże to by było gdyby wszystko szło jak po maśle. Kamień piaskowy beż, a półki czerwone. Handlowiec uparcie twierdzi, że to ja tak złożyłam zamówienie. Co ja daltonista jestem. Kobietę o taką rzecz posądza. W końcu wymieniają nam półeczki i jest gut.
Kominek uratowany.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia