dziennik Moiry
Melduję zakończenie akcji pt. ogród.
Wczoraj widziałam narastającą nienawiść pomieszaną z rezygnacją w oczach pomagającego nam sąsiada (aczkolwiek nie charytatywnie, stąd ta nienawiść w oczach, a nie w sercu). Ten sam wzrok widziałam od kilku dni u męża, ale u niego mnie to jakoś nie przerażało już się zdążyłam przyzwyczaić przez te kilka lat małżeństwa.
Wzrok sąsiada jednak to nie to samo, obudził we mnie wyrzuty sumienia. Na moje nieśmiałe sugestie, że może jak się wygada to mu ulży - stwierdził dyplomatycznie, że do takiego stanu potrafią doprowadzić tylko kobiety. i nic więcej nie powiedział. Oj ciężko mu musiało być - tak mocno zacisnął zęby.
Nie mały szok przeżyły też nasze psy. Biedne takie ograniczenie ich swobody - zupełnie głupiały. Zupełnie je rozumiem sam nie mogę uwierzyć własnym oczom - tak bardzo się zmieniło w ciągu tygodnia. Przez pięć lat pieski biegały po ugorku, tam gdzie chciały to siusiały, itp., trochę truskawek, malinek i jabłek podskubały. A tu teraz jakieś korytarze, ścieżki i wybiegi:o Pozostaje im obiegnięcie działki dookoła - jak w cyrku. No cóż, ale nareszcie ja będę się czuła jak pani na włościach. Do tej pory miałam często wrażenie ta działka to nie moja tylko psów. Ileż to krzaków i drzewek zostało zniszczonych, ile par skarpetek i innych ciuszków, ile zabawek dziecięcych rozniesionych na strzępy. Może z czasem zatęsknię za nagłym wybudzeniem się ze snu, gdy przypomni mi się że prania nie zdjęłam - i tak jak ostatnio o 5 nad ranem szukałam swoich ulubionych dzinsów po ogródku - jak była radość gdy je znalazłam potargane, ale nie porozrywane
Teraz będę już mogła z czystym sumieniem nie zgarniać dobytu na noc do domu - bo psy. Ach jak cudownie
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia