Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)
WYBRALIŚMY!!!
Z dumą i niebywałą radością ogłaszam wszem (zwłaszcza zainteresowanym) i wobec, że wybraliśmy pompę ciepła!!! (OKLASKI!)
Właściwie to wybraliśmy już jakiś czas temu, ale czekaliśmy do dzisiejszej wycieczki. Nic nas nie zaskoczyło in minus, więc decyzja została podjęta i przyklepana. Już wiemy, co i kiedy teraz mamy robić. Może wreszcie przestanę zasypiać z myślą o pompie ciepła i budzić się z nią (ostatnio pompa musiała dzielić moją uwagę z dachówkami).
Dzięki pomysłowi jednego pana mogliśmy pojechać do Jasła dzisiaj, korzystając z dnia wolnego. Oczywiście nasza najmłodsza pociecha, którą w tygodniu muszę budzić o godzinie 7.00., bezbłędnie wyczuła, że jest to dzień wolny i obudziła się o 5.55.
W znakomitych nastrojach wyruszylismy do Jasła. Najpierw męczyliśmy pytaniami P. Kołodzieja. W tym czasie nasze starsze córki szalały z psicą (naszą) po jego ogrodzie, a psica zachęcona przez nie skąpała się w oczku wodnym tylko delikatnie je demolując. Oglądnęliśmy na miejscu różne pompy, kolektory i zbiorniki. Omówiliśmy sposób podłączenia do zbiornika kolektorów i kominka. Upewniliśmy się, że zbiornik może stać w dziurze pod pierwszym spocznikiem schodów. Trochę to im odbierze uroku, ale coś za coś - to jest najlepsze miejsce - najbliżej odbiorników cwu i w środku domu, blisko do miejsca zakopania pompy. Posłuchaliśmy, jak pracuje pompa (rzeczywiście jak baaaardzo duża zamrażarka, ale to nie problem, bo nasza wyląduje pod drewnianym tarasem koło ściany spiżarki, a poza tym ściana jest z silikatu, więc hałasu się nie boimy wcale), pooglądaliśmy kolektor rurowy i zabraliśmy mokre córki (deszcz i otrzepująca się psica) i mokrą Emi w dalszą drogę.
Następnym punktem programu była wizyta u użytkownika pompy (3 sezony). Kolejna porcja pytań (tym razem mniejsza). Ogólnie wrażenie pozytywne, właściciel pompy jest z niej zadowolony, rachunki za prąd niższe niż nasze za gaz (w domu o połowę mniejszym), chociaż dom (jego) jeszcze nieocieplony.
A później zastąpiła część rozrywkowa wycieczki - spacer po "Skamieniałym Mieście" w Ciężkowicach. Akurat w tym czasie nie padało, więc się nam udał. Warto, chociaż, niestety, czeskiemu "Skalnemu Miastu" nie dorównuje.
Oczywiście po drodze kontemplowałam górskie widoki (oj, połaziłoby się, połaziło!!!) i ... domy, dachy, elewacje. Obsesja! Mam nadzieję, że to się da jakoś wyleczyć!
No, to pompę mamy z głowy! Teraz tylko dać na mszę, żeby złotówka na przekór działaniom różnych pomysłowych panów rosła w siłę (cena pompy zależy od kursu szwedzkiej waluty). Nadzieja w tym, że rzeczeni panowie są teraz zajęci czymś innym, więc może przez jakiś czas nie będą wymyślali nic bardziej rewolucyjnego niż religia na maturze (proponuję kilka dłuższych debat nad tym, czy jednak nie powinna być obowiązkowa).
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia