Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)
CZY JESZCZE POWINNO MNIE COKOLWIEK DZIWIĆ?
Odbyłam dzisiaj rano (o 7 rano!!!) baaardzo dziwne spotkanie.
Umówiłam się z inżynierem, który ma nam zaprojektowac przyłącze wody, na spotkanie z dyrektorem tutejszych wodciągów. Ta nieludzka pora jest jedyną godziną, kiedy istnieje jakakolwiek szansa na spotkanie go w miejscu pracy. Potem wybywa w teren i nikt nie potrafi go zlokalizować. Na szczęście mam blisko.
Weszliśmy. Po wyjaśnieniu, kto i po co przyszedł, dyr. odezwał się do mnie w te słowa (mniej więcej): wezwałem panią ( ), żeby powiedzieć, że już możecie się podłączyć do wodociągu. Przyznam, zdziwko mnie chapło! Jak to "wezwałem"??? Jako żywo nie czułam się wcale wezwana!!! Ze zdziwienia tak mnie zatkało, że nawet nie zapytałam, jakimż to prawem mnie "wzywa"! Jak to "możemy się podłączyć"??? Przecież właśnie po to przyszliśmy! Trzeba sprawdzić, czy te warunki aktualne (mamy z 2004 roku, oficjalnie jeszcze ważne do października, ale lepiej sprawdzić, bo wystawione jeszcze zanim ktokolwiek o wodociągu tam zaczął marzyć), zrobić projekt, uzyskać jakieś zezwolenia, zatwierdzenia, uzgodnienia, czy diabli wiedzą co jeszcze (odpuściłam sobie wnikanie w tę papierologię po znalezieniu polecanego fachowca, który zgodził się zająć wszystkim). A dopiero po przebrnięciu przez to wszystko można się podłączyć do wodociągu, założyć licznik, podpisać pewnie jakąś umowę i odkręcić kran. Przynajmniej tak to sobie wyobrażałam do dzisiaj.
Jeżeli tu ktoś do tej pory narzekał na urzędy, to raczej na nadmiar formalności, a nie na ich brak. I co teraz? Podłączać się? A co z umową? Jak płacić za wodę? Na jakiej podstawie?
A potem ciekawie porozmawiali sobie obaj panowie. Dyr. optymistycznie twierdził, że można uzyskać uzgodnienia przyłącza do wodociągu, który wprawdzie istnieje w rzeczywistości, ale na żadnej mapce go nie ma, inż. był przeciwnego zdania. Zgodnie uznali, że należy ukryć fakt, iż nasz dom już częściowo istnieje. Stanęło na tym, że spróbujemy zrobić tak, jak proponował dyr. ("ale to się nie ma prawa udać"), a, jeżeli nie wyjdzie, to poczekamy na oficjalną mapę geodezyjną z naniesionym wodociągiem i uderzymy jeszcze raz.
Oficjalna wersja, dla urzędu, do którego należy teraz uderzać brzmi: przyłącze od nieistniejącego, ale zaprojektowanego i zatwierdzonego domu do nieistniejącego ale zaprojektowanego wodociągu. Żeby było śmiesznej to przyłącze zdaniem dyr. może już istnieć w chwili załatwiania uzgodnień.
Chyba na tym etapie budowy już nic nie powinno mnie dziwić, ale jednak zdziwiło.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia