Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)
OMC* UŚMIECH KIERBUDA
No to się zaczęło kończenie tego etapu budowy. Dzisiaj rano, zgodnie z umową, pojawiłam się na budowie uzbrojona w wiedzę i plany. Dotarłam tam jednocześnie z Kierbudem.
Na dzień dobry wyjął plany, które dostał od Andrzeja i chciał się upewnić, czy wszystko ma być tak, jak na tych rysunkach. Niestety nie miałam dla niego dobrych wiadomości - są drobne zmiany. Westchnął ciężko i stwierdził, że musi to sobie narysować. Wspomniałam, że ścianki są już "po nowemu" narysowane na podłodze, ale chyba mnie w tym momencie nie słuchał. Staliśmy na parterze, tuż obok kilku białych linii.
Kierbud właśnie miał zamiar zacząć nanosić zmiany na swój rysunek. Wspomniał jeszcze, że teraz będą musieli to sobie narysować na podłodze, kiedy wreszcie jego wzrok padł kilka centymetrów od stopy. I w tym momencie Kierbud PRAWIE SIĘ UŚMIECHNĄŁ! Brygadziście też się wyraźnie humor pooprawił. Wprawdzie zażyczyłam sobie sprawdzenia na wszelki wypadek prawidłowości wyrysowania wszystkich otworów drzwiowych, coby potem nie było jakichś kłopotów. To zostało natychmiast wykonane.
Niestety kolejny raz musiałam wejść w bliższy kontakt z drabiną. Tu wyraźnie widać jedyną (moim zdaniem) przewagę schodów wylewanych nad drewnianymi - wylewane już by były, a na drewniane jeszcze poczekamy.
Małgo bez protestów została na dole z Kierbudem, kiedy ja obchodziłam nasze hektary pod dachem z brygadzistą.
Na górze trzeba było jeszcze rozwiązać sprawę obejścia drewnianego słupa w naszej sypialni (po której stronie muru go zostawić) i "przestawić" ściankę przy drzwiach łazienki dziecinnej tak, żeby weszła tam ich wymarzona wanna narożna zamiast prostokątnej.
Oczywiście nie mogło być tak, żebym wszystko, co powinnam wiedzieć, wiedziała. Zaciełam się na pytaniu o wysokość ścianek, bo nie pamiętałam, jakie grube będą kolejne warstwy podłogi. Na szczęście wystarczyło podać wysokość minimalną, jeżeli będzie trochę za wysoko, to nie zaszkodzi - i tak na czymś sufit musimy powiesić.
Po południu odwiedziliśmy prawie wszystkie markety budowlane w Krakowie w poszukiwaniu niebieskich luksfer o wymiarach 24 na 24 cm. Niektóre próbowaliśmy obdzwonić, ale okazało się, że szybciej jest do nich dojechać, niż się dodzwonić. Takich luksfer nie było nigdzie, więc kupiliśmy mniejsze.
Wieczorem oglądnęłam, jak chyba większość ludzi, prognozę pogody. Większych złudzeń nie miałam. Jeszcze wczoraj prognoza w internecie obiecywała deszcz przed południem, ale już dzisiaj się z tego wycofali. Na szczęście i tak się nie łudziłam, więc nie przeżyłam zawodu. Zastanawiam się tylko, czy wobec tego, co się teraz dzieje, mądrze robimy inwestując w pompę ciepła. Przecież za parę lat nikt nie będzie niczym grzał zimą, bo nie będzie zimy. Może lepiej w porządną klimatyzację włożyc tę kasę? Zaizolowanie ścian ma sens, bo się wolniej będą nagrzewały w porze suchej. W porze deszczowej wystarczy przez kilka pierwszych lat palić wieczorami w kominku, potem już nawet i to nie będzie konieczne. No chyba, że zechcemy posiedzieć przy ogniu patrząc przez okna na deszcz i opowiadać młodszym dzieciom, jak wyglądał śnieg i jak fajnie było pojeździć sobie na nartach... Pokażemy zdjęcia z ostatniej zimy.... Pośmiejemy się, wspominając, jak nam to egzotyczne zjawisko białego puchu krzyżowało plany budowlane... Ulepimy z plasteliny bałwanka... A otwierając okno sprawdzimy, czy siatki są szczelne, bo z malarią nie ma żartów, a i znalezienie skorpiona w kapciu do przyjemności nie należy.
-----------------------------------------
* OMC - "o mało co"
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia