Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)
W LABIRYNCIE
Był kiedyś taki polski tasiemiec - chyba pierwsza telenowela...
A nasz labirynt powstaje na podłogach w domu. Właśnie wróciliśmy z budowy, na którą wpadliśmy z krótką gospodarska wizytą. Wystyrmałam się po drabinie na górę i ... stojąc na ostatnim stopniu poważnie zaczęłam się zastanawiać, jak wejść. Podłoga w większości pomieszczeń była pokryta srebrną folią, a po niej wiły się białe przewody tworzące klasyczny labirynt. Ślicznie to wyglądało - całkiem jak na zdjęciach w katalogach. Oczywiście nie miałam aparatu, ale jeszcze zdążę zrobić zdjęcia, bo wylewki zaczną zalewać te cuda dopiero w przyszłą środę.
A na odjezdne zobaczyłam pierwszy raz nasz dom oświetlony wieczorem! (Oczywiście agregat.)
Dzień spędziliśmy usiłując wybrać drzwi wewnętrzne i załatwić jeszcze inne sprawy. Chcieliśmy odwiedzić otwierany dzisiaj i mocno reklamowany największy w Małopolsce salon stolarki budowlanej. Niestety - okazało się, że dzisiaj otwarcia nie będzie, bo nie zdążyli wyremontować lokalu . Podjechaliśmy do mniejszego punktu tejże firmy, ale trafiliśmy na pana, który nie umiał udawać, że zależy mu na sprzedaniu nam czegokolwiek. Szybko oglądnęliśmy baaardzo skromną ekspozycję i przestaliśmy panu przeszkadzać. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że nie znalazłam tam ani jednych drzwi, które podobałyby mi się bardziej niż te widziane w marketach budowlanych.
Odwiedziliśmy jeszcze dwie firmy z kominkami. Jak do tej pory wszyscy są dziwnie zgodni co do ceny. Po oglądnięciu naszego projektu zgodnym chórem wołają: 4000 zł nie licząc wkładu i kafli. Tym większe było nasze zdziwienie, gdy na targach budownictwa jeden pan wyłamał się mówiąc: 2000 zł. Musimy wysłać do nich maila, żeby wypowiedzieli się oficjalnie i określili, co w chodzi w zakres prac i materiałów za te 2000. Jeżeli jednak okaże się, że za całość i u nich zapłacilibyśmy 4000, to wybierzemy chyba jednak poznanego dzisiaj pana, który wykazał się zdroworozsądkowym podejściem do sprawy i zaproponował nam baaardzo bogaty wybór kafli różnych producentów.
Na deser zostawiliśmy sobie wizytę w urzędzie. Oczywiście niczego nie załatwiliśmy, zostawiliśmy zgłoszenie budowy poś, które na pewno zostanie odrzucone, a my sie od tego odwołamy. Na koniec poprosiłam wyjątkowo zabetonowaną oberbiurwę, żeby możliwie szybko odrzucili nasze zgłoszenie, żebyśmy mogli szybko się odwołać od ich decyzji. Okazuje się, że decyzje Ministerstwa Infrastruktury są mniej ważne, niż "bo zawsze tak robimy".
A za chwilę może wreszcie powklejam zdjęcia.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia