Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)
KRECIA ROBOTA
Już wiem, jak wygląda miksokret. Jakoś nawet bardziej fachowo, niż ten agregat do tynków, chociaż się tak dziwnie nazywa. Pokażę, jeżeli wystarczy mi wytrwałości, żeby dzisiaj powalczyć ze zdjęciami.
Kret wyprodukował już wylewki na górze, tylko balkon zostawił sobie na jutro. Może nawet zrobił swoje w pokoju gościnnym na dole.
Wczoraj dokończyliśmy porządki na dzialce. No, nazwanie tego, co panuje wokół budowy porządkiem, niewątpliwie byłoby przesadą, ale na pewno wygląda to lepiej. Największa góra śmiecia została zlikwidowana. Pomniejsze składają się głównie z gruzu. Śmieci zostały posegregowane i załadowane w worki. Nawet udało się podrzucić dzisiaj do wywózki segregowanych odpadów wielkie wory PETów. Już prawie po ciemku układałam styrpian w pomieszczeniu gospodarczym, a Andrzej wynosił płyty OSB go blaszaka, do którego włamaliśmy się za zgodą kierbuda.
Rano Andrzej pojechał zobaczyć, czy panom wylewkarzom niczego nie brakuje do szczęścia. Tymczasem ja odebrałam telefon z gatunku tych mniej oczekiwanych. "Przykro nam, ale tego styropianu nie będzie w poniedziałek, tylko pod koniec tygodnia." A ekipa zjawia się w poniedziałek i koniecznie trzeba im dać coś do roboty, bo inaczej się zmyją i pójdą gdzie indziej. A wtedy wypadniemy im z grafiku i ...
Szybko zweryfikowaliśmy plany na dzień dzisiejszy. Wprawdzie i tak mieliśmy jechać do Krakowa, ale, o dziwo, w celach niebudowlanych. Dopisaliśmy do listy spraw do załatwienia poszukiwanie wełny mineralnej, żeby zapewnić ekipie zajęcie.
Mieli ocieplać ściany wykorzystując ładną pogodę, ale ocieplą na początek poddasze. Tak czy siak poocieplają coś sobie.
Po drodze odwiedziliśmy dostawcę styropianu i roztoczyliśmy przed nim wizję tego, co go czeka, jeżeli styropian do piątku nie pojawi się na naszej budowie. Chyba uwierzył.
Kilka wizyt w składach i marketach budowlanych z moim nieodłącznym żółtym notesikiem i już wiemy, gdzie zamówimy wełnę.
Udało nam się nie tylko załatwić pozostałe sprawy, ale nawet usiąść na chwilę w ogródku "Słodkiego Wencla"! Jakbyśmy domu nie budowali!
W drodze powrotnej (biegiem, bo na zebranie w przedszkolu) zabraliśmy próbki kolorów tynków Rofixa. Od razu oboje wskazaliśmy tę samą! Sprzedawca zachwyca się wyrobami tej firmy, wręcz pieje peany na temat ich jakości, chociaż innymi, nawet droższymi też handluje. No to może damy się namówić. Kierbud będzie zawiedziony, że nie skorzystamy z jego propozycji.
A jutro kończą się dobre czasy- Andrzej skończył urlop i w dodatku jedzie na dwa dni się szkolić, zostawiając mnie samą na placu boju! Uprzedził, że wylewkarzom może zabraknąć cementu (juz im zabrakło - do dwóch zamówionych palet kazali dodać trzecią ). Za to wodą posługują się oszczędnie. Myślałam, że zużyją jej więcej niż tynkarze, tymczasem oni twierdzą, że to, co jest teraz w beczkach im wystarczy.
No właśnie. Z wodą też może być kłopot, bo dzisiaj podobno przyjechali z wodociagów i chcieli zabrać beczki. Niby ich prawo, bo beczki należą do wodociągów, ale chyba powinni nas uprzedzić wcześniej, że chcą je zabrać. Tak mi się wydaje. Wylewkarze dzielnie stanęli w obronie beczek i nie oddali. (Ciekawy obraz batalistyczny mógłby powstać: "Obrona beczek z czystą wodą" albo "Wylewkarz w pozie Rejtana".) Jednak wodociągowcy zapowiedzieli, że przyjadą jutro po 14.00. Chyba będę musiała przystąpić do obrony beczek sama. No, Rejtana nie odstawię! Chociaż wrażenie na panach z wodociągów zapewne bym wywarła .
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia