Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)
PRZECIĄGOM MÓWIMY STANOWCZE NIE
Już niedługo przestaną nam po poddaszu szaleć przeciągi.
Dzisiaj na budowie pojawił się kierbud z dwoma pracownikami. Ledwie zdążyłam obiecać, że wełna będzie niedługo, usłyszałam, że nadjeżdża jakiś samochód. I to była pierwsza porcja wełny. Ech, żeby tak zawsze wszystko grało...
Płacąc westchnęłam sobie, że nigdy wcześniej nie woziłam takich sum w torebce. Budowlańcy usiłowali mnie przekonać, że powinnam się cieszyć z takiej okazji, ale łatwo im wytłumaczyłam, że wolałabym z taką kasą znaleźć sie w zupełnie innym sklepie niż skład budowlany.
Kierbud pochwalił wylewki. Musi, że dobrze są zrobione.
Zasypałam kierbuda pytaniami, skwapliwie notując wszystkie odpowiedzi, bo już nie ufam swojej pamięci. Zapisałam wszystko, co mamy jeszcze kupić, a jest tego niemało!
Przy okazji zauważyłam, ze numer mojego telefonu widnieje na ścianach domu zapisany w kilku miejsach. Następnym wykonawcom wystarczy pokazać własciwy kawałek ściany.
Zawiozłam dziecię do przedszkola i wydoiłam z bankomatu pokaźną kwotę. Następnie spotkałam pierwszego z geodetów - tego, który miał się wpisać do dziennika budowy. Dziennika, oczywiście, przy sobie nie miał. Twierdził, że namawiał swojego kolegę, żeby się z nami skontaktował. Niestety, bezskutecznie. Ja mam coraz poważniejsze wątpliwości co do jego stanu zdrowia psychicznego. Zapowiedziałam temu pierwszemu, że my w takim razie zamówimy u niego tę mapkę. Po późniejszej rozmowie z sąsiadką doszłam do wniosku, że wyjątkowo źle trafiliśmy, bo należało wszystko od początku zamawiać u kogoś innego. Ale skąd mieliśmy o tym wiedzieć? Mądry Polak po szkodzie... Za to chętnie poradzę każdemu, u kogo nie zamawiać usług geodezyjnych w Niepołomicach.
Kiedy wróciłam na budowę, panowie właśnie rozładowywali drugi transport wełny, a w kolejce do rozładowania czekał samochód z kartongipsami.
Nie omieszkałam wypomnieć budowlańcom tego za nisko wymurowanego nadproża. Zaczynam dochodzić do wniosku, że może trzeba było to rozkuć i osadzić wyżej, Fakt, że byłoby trochę babrania się z tym, ale za to wylewki mielibyśmy normalne i poziom w całym domu równy. Na ale teraz to już po ptokach (ups, żeby mnie za to nie wsadzili!).
Rozmowa z sąsiadką przekonała mnie, że nie jestem w stanie zrozumieć poczynań ENIONu. Sąsiadka twierdzi, że ENION, reprezentowany przez kilku pracowników, był u nich i pytał o zgodę na przeprowadzenie przez ich działkę podziemnego tymczasowego przyłącza . Sąsiedzi zgodzili się, ale postawili warunek, żeby ich też przyłączyli. Pokazała mi nawet, gdzie ma stać słup. Ja też stanęłam jak słup. Bo co to znaczy??? Że niby oni nam zrobią przyłącze tymczasowe do momentu podłączenia tego docelowego, co ma nastąpić 15 grudnia??? Tacy są dobrzy, że nam tę tymczasówkę zafundują??? Jeszcze w dodatku kablem podziemnym??? A potem co? Wykopią go??? A może to, co teraz maja zamiar robić, ta tymczasówka, to ma być to obiecane na 15 grudnia przyłącze??? A na docelowe jeszcze poczekamy... Diabli wiedzą! A zresztą, niech robią, co chcą, bylebyśmy prąd mieli!!! No i zebyśmy wcześniej wiedzieli, co oni właściwie robią. Bo my już czekamy na zgodę z gminy na samodzielne przeprowadzenie tymczasowego przyłącza wzdłuż drogi i szukamy kabla.
Przy okazji dowiedziałam się, że ten nielubiany ogólnie w okolicy sąsiad, który zablokował budowę linii od strony jego działki ("bo ja mam piorunochrony!" - uzasadniał brak zgody na stację trafo w pobliżu jego działki), ma zamiar budować drugi dom na sąsiedniej działce. Ponoć bardzo się ucieszył, że już tak blisko ma do wodociągu (wywalczonego przez nas!), bo na razie ma wodę tylko ze studni.
Podjechałam do składu, żeby kupić cement. Kiedy kolejny raz zawitałam na budowie, żeby pocieszyć panów, że czeka ich jeszcze rozładowanie palety cementu, dotarła ostatnia porcja wełny i łaty.
Jeszcze trzeba na jutro zamówić wywrotkę pospółki i po południu łopatologicznie przerzucić resztki piasku, żeby na tę pospółkę zrobić miejsce.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia