Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    249
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    359

Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)


Agduś

493 wyświetleń

RĘCE OPADAJĄ ...

 


Andrzejowi. Wczoraj spędził pracowity dzień na budowie. Najpierw ładowaliśmy w tymczasowym domu ogromne ilości zdobycznej sklejki. Biedna Felusia przemianowana na ciężarówkę po wymontowaniu wszystkich siedzeń, oprócz oczywiście fotela kierowcy, aż się uginała pod tym ciężarem.

 


Trzy kursy i sklejka wylądowała na budowie. Za jakiś czas odzyska swoją dawną postać i przybierze formę czegoś w rodzaju meblościanki w garażu i na strychu. Dawno, dawno temu to byłby szpan! Taka meblościanka na wysoki połysk w garażu! Jakiś czas temu zdobiła czyjeś mieszkanie. Potem Andrzej pracowicie ją zdemontował w zamian za możliwość zabrania wszelkich przydatnych desek, szuflad, drzwiczek i półek.

 


Pomiędzy pierwszym a drugim kursem ze sklejką, przywiózł z Cła tę tanią podbitkę (dwa kursy).

 


W tym czasie nasza najstarsza latorośl zdobyła swój pierwszy w życiu medal - srebrny - i chodziła z nim do wieczora dumna jak paw.

 


Po nakarmieniu przychówku pomknęłam na budowę. Dzieci zajęły sie soba i piaskownicą, a ja starałam się pomagać Andrzejowi w przykręcaniu wielkich i wściekle ciężkich belek do krokwi. Są one niezbędne, żeby oprzeć na nich płytę OSB także w jaskółkach.

 


Andrzej dokonywał przedziwnych sztuk, żeby jednocześnie podtrzymując belę przybijać ją do takich ślicznych płytek z dziurkami. Mój skromny wkład w to dzieło polegał na podtrzymywaniu drugich końców tych belek na odpowiedniej wysokości za pomocą długiej listwy.

 


Następnie Andrzej skręcał tę konstrukcję ogromną ilością wkrętów do drewna. Przywieźliśmy agregat od sąsiadów (nie lubię wrzucania go do bagażnika - jest koszmarnie ciężki!), dzięki czemu robił to wiertarką, a nie ręcznie. Ale ręce i tak mu opadają.

 


Kiedy znudziło mi się podawanie mu wkrętów, oddelegowałam do tego zajęcia Weronikę (jaka była zadowolona, że może wejść po drabinie na górę!) a sama zajęłam się segregowaniem resztek drewna, które tworzą imponujący stos przed domem. Skąd tam się tyle tego wzięło??? Resztki więźby- to rozumiem, ale ta cała reszta??? W dodatku całe mnóstwo desek z gwoźdźmi. Jakbyśmy szalunek z desek mieli .

 


Te z gwoźdźmi od spalenia od razu, większe kawałki może do wykorzystania, mniejsze bez gwoździ na przyszłe ognisko, kiedy juz zamieszkamy. Do kominka nic, bo to wszystko iglaste.

 


Oczywiście skończyliśmy po ciemku. Nam przyświecało przynajmniej ognisko, ale Andrzej w domu przykręcał te wkręty po omacku.

 


Przy okazji zauważyliśmy, ze panowie budowlańcy rozwalili takie coś przy bramie garażowej. Już raz Andrzej to połamał, kiedy ja otwierał. Pojechała szybko do góry i taka plastikowa płytka łącząca bramę z prowadnicą połamała się w drebiezgi. Podkleił ją z obu stron cienkimi blaszkami, przykręcił i było dobrze, ale pamiętaliśmy, zeby z brama obchodzic się jak ze zgniłym jajem. Panowie widocznie potraktowali ją obcesowo i ... znowu się połamało, wyrywając przy tym blachę !!! Już zupełnie nie wiem, czy ta brama była jakoś źle zamontowana, czy co? no bo chyba nie powinna tak sama z siebie tłuc z taką siłą przy podnoszeniuu się. Chyba powinna miec tam jakiś hamulec czy coś?

 


Zobaczymy, co budowlańcy powiedzą jutro na ten temat.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...