Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)
POŻEGNANIE Z GEODETAMI
Dzisiaj ostatecznie rozstaliśmy się z naszymi ulubionymi geodetami. Z każdym z osobna. A było to tak:
Andrzej wziął jeden dzień urlopu, żeby powrzucać na strych płyty OSB i zamocować ramę schodów strychowych. Na razie panowie ocieplający poddasze zostawili dziurę, przez którą te płyty mogły się na górę dostać, po ociepleniu trzeba by je ciąć.
Przed wyjazdem na budowę wybrał się jednak, żeby o 7 rano porozmawiać z geodetami. Tym razem połowicznie mu się to udało - zastał w miejscu pracy geodetę od tyczenia. Nie wiem, jak długo trwała rozmowa, jednak Andrzej wrócił wyraźnie rozbawiony.
Oczywiście sprawa zakończyła się po naszej myśli - zapłaciliśmy, zgodnie z umową, 300 zł i odzyskaliśmy zaaresztowany dziennik budowy.
Drugiego geodety - tego od mapki - nie było. Przypominam, że w zeszłym tygodniu, w rozmowie ze mną, obiecał skontaktować się w poniedziałek i tegoż dnia dostarczyć mapkę. Przyznam, że, mimo ponadmiesięcznego oczekiwania, po tamtej rozmowie liczyłam na pokojowe zakończenie tej sprawy w poniedziałek. Naiwnie czekałam na telefon. Nie zadzwonił w poniedziałek, wtorek, środę... Wściekłość, niedowierzanie, że tak można... No bo jak rozmawiać z kimś, kto się tak zachowuje? Tym bardziej, że jest wciąż nieuchwytny!
Andrzej poszedł jeszcze raz do tego geodety, z którym wcześniej rozmawiałam (okazało się, że wbrew słowom sąsiadki, nie jest on bezpośrednim przełożonym "naszych" geodetów) i zreferował ciąg dalszy sprawy, z którą go zapoznałam w zeszłym tygodniu. Uprzejmy pan ponownie starał się nawiązać kontakt z niedoszłym wykonawcą naszej mapki. Tym razem mu się udało!!! Był szczerze zdziwiony, gdy usłyszał, co się stało. Powtórzył to Andrzejowi i nawet nie usiłował bronić kolegi po fachu, chociaż, nadal lojalnie, nie wyrażał swojej opinii na temat całej tej historii.
A teraz wyjawię tajemnicę. Otóż pan "geodeta od mapki" poczytał sobie na tym forum (pozdrawiam serdecznie) moje wypowiedzi na jego temat i poczuł się urażony. Z związku z tym zaplanował zemstę! Wycofał z Wieliczki zgłoszenie wykonywania naszej mapki i ten fakt zachował w tajemnicy! Jak to się ma do obietnicy, że gotową mapkę wręczy mi w poniedziałek? Nie wiem. Nie znam się na tym. Poważnie zastanawiam się nad tym, czy ta mapka w ogóle zaistniała! Jak skomentować takie postępowanie? Może ktoś pomoże, bo mi ręce z klawiatury opadły.
W międzyczasie, opowiadając sąsiadce i koleżance o naszych budowlanych radościach i kłopotach, dowiedziałam się, że nie my pierwsi żałujemy wyboru geodetów. Potwierdza to też pewien forumowicz.
Stanęło na tym, że po południu na budowę przyjechał trzeci w tej opowieści geodeta i przedstawił panią geodetkę, która wykona naszą mapkę. Znając całą historię, obiecała postarać się zrobić ją jak najszybciej, przy okazji właśnie wykonywanej dla sąsiadów mapki obejmującej ten sam wodociąg. Do czterech razy sztuka.
Tymczasem na budowie praca wre. Jednocześnie trwa ocieplanie i zabudowywanie płytami gk poddasza, ogradzanie działki i ocieplanie budynku z zewnątrz. Mam nawet w aparacie zdjęcia tego ostatniego, ale dzisiaj już ich nie wkleję.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia