Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)
MINĄŁ KOLEJNY TYDZIEŃ
No właśnie, jak to się stało? Gdzie się podział poprzedni tydzień? I jeszcze kilka wcześniejszych? I dlaczego jutro jest poniedziałek, a nie sobota?
Pewnie dlatego, że sobotę spędziliśmy, oczywiście, na budowie. Andrzej i mój brat zdemontowali bramę garażową i zamontowali ją troszkę wyżej, dzięki czemu już można ją zamknąć.
Andrzej dzwonił do firmy, która zamontowała nam bramę. Lubię ich! Wbrew obawom, nie stwierdzili, że ta mała czarna rzecz z plastiku rozsypała się z naszej winy. Zrzucili winę na producenta, który postanowił zaoszczędzić parę eurocentów i nie zaopatrzył bramy w linkę, która zabezpiecza ją przed uderzeniem podczas otwierania, jeżeli jest otwierana ręcznie. Przeprosili, ze z braku czasu nie mogą przyjechać ale na miejscu pokazali Andrzejowi, jak taką linkę zamocować i , w ramach gwarancji, podarowali mu to plastikowe szpejo do wymiany.
Tymczasem ja złapałam pędzel i, pozostając w gotowości do ewentualnej pomocy przy bramie, malowałam podbitkę. Moja pomoc nie okazała się konieczna, więc troszkę tych desek zdążyłam przemalować na biało.
Tak sobie radośnie pracując przyjęliśmy na budowie wizytę gości odwiedzających dotąd tylko nasz dziennik. Mieli okazję sprawdzić, czy to, co na zdjęciach, ma odbicie w rzeczywistości.
Tymczasem dzieci bawiły się w piaskownicy pod czujnym okiem babci.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia