Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)
Wieczorem, niestety, nie miałam połączenia. Rano też. I następnym wieczorem. Wklejam więc to, co wysmażyłam pod nieobecność internetu w moim komputerze.
LEKKI OBŁĘD
Nie powiem, że wszyscy, bowiem zapewne wśród inwestorów znajdują się jednostki wybitnie odporne psychicznie, ale zaryzykuję stwierdzenie, że większość inwestorów od czasu do czasu popada w lekki obłęd. W zależności od stanu zaawansowania budowy oraz lokalnych chwilowyh lub permanentnych braków materiałów i/lub wykonawców obłęd ów przybiera różne rozmiary i formę.
Zdarzało mi się zasypiać (nie bez trudu) i budzić się z natrętnie powracającą myślą o pompie ciepła (wtedy moje pierwsze wypowiedziane do zaspanego małża jeszcze z zamkniętymi oczami słowa dotyczyły właśnie jakiegoś aspektu wyboru pc). Przez pewien czas obudzona, nie o przysłowiowej północy, bo któryż inwestor już śpi o tej młodej godzinie, ale w środku "mojej" nocy, mogłam bez zająknienia wyrecytować najważniejsze cechy różnych materiałów budowlanych. Znacznie później, poruszając się po świecie, widziałam jedynie dachy. Co ciekawe, w tym okresie wyostrzył mi się wzrok i, mimo żem okularnica, z daleka rozpoznawałam rodzaje pokryć dachowych. Niestety ten efekt minął po zakupieniu dachówek. Bywało i tak, że, nawet przypadkowo zasłyszane, słowo - klucz wywoływało natychmiastową reakcję w postaci wzrostu ciśnienia, rozszerzenia źrenic, przyspieszenia oddechu i tętna oraz panicznej gonitwy myśli. Te słowa - klucze zmieniały się z czasem. Kiedyś była to np. "oczyszczalnia", teraz "wkład", "kominek", "kafel". Krótko, ale bardzo intensywnie przeżywałam niedostatki na rynku listew startowych.
Wczoraj na przykład nadzwyczaj żywiołowo reagowałam na widok koparek. Postronnego obserwatora mogłyby lekko zdziwić objawy zachwytu, jakie przejawiałam zauważywszy utytłane w błocie (lało) koparki różnej maści, wielkości i urody. Z trudem powstrzymywałam chęć rzucenia się w kierunku chwilowego obiektu mojej fascynacji, wywleczenia Bogu ducha winnego pana koparkowego z szoferki i zmuszenia go prośbą, groźbą, szantażem lub przekupstwem do porzucenia miejsca pracy i udania się na naszą działke celem wykopaniadwóch pokaźnych dziur. A wszystko to zostało spowodowane epidemią awarii koparek w bliższej i dalszej okolicy i niemożnością wynajęcia jakiejkolwiek.
Przeszło mi trochę. Kopanie przełożyliśmy na następny tydzień, ale koparki jeszcze nie znaleźliśmy.
Czy to jednak znaczy, że już zachowuję się normalnie? Rzecz względna. Zresztą, jeżeli nawet, to jest to stan tylko chwilowy niestety, bo budowa trwa.
A czy normalne jest to, że właśnie, odcięta od internetu, siedzę przy stoliku i zapisuję te słowa, żeby później wklepać je do komputera, gdy wreszcie połączenie stanie się możliwe? Żeby się całkiem pogrążyć w Waszych oczach dodam, że oderwałam się od mycia kuchenki, zajęcia mało wdzięcznego, ale też i niezbyt absorbującego myśli, gdy wena twórcza zaczęła mnie szarpać w kierunku kartki papieru.
PS. Zostałam przegłosowana i chyba (no, właściwie to "na pewno", ale wolę pisać "chyba") będziemy mieli jednak schody zabiegowe. Ale się dziewczyny cieszą - będzie można zjechać po nich na pupie z samej góry na dół!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia