Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    249
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    359

Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)


Agduś

506 wyświetleń

SCHODY I PONURZY PANOWIE Z MARKETÓW BUDOWLANYCH

 


Klamka zapadła: schody zabiegowe . A tak ich nie chciałam! W dodatku sama dzwoniłam do "schodziarza" z tą smutną wieścia. A wszystko dlatego, że to on wczoraj zadzwonił i oznajmił mi: "to se ne da". Nasza wypieszczona wizja trzybiegowych schodów z dwoma spocznikami nie przeżyła konfrontacji z twardą rzeczywistością. Owszem, można było "jakoś" to zrobić, ale ja nie chcę mieć "jakichś" schodów! Moje mają być piękne i wygodne, albo wygodne i piękne. Tymczasem musiałyby jeszcze jednym stopniem wyjść poza otwór (jeden już był tam w planach), co samo w sobie jeszcze nie byłoby takie złe, bo nikt nie rozbijałby sobie głowy o strop, stojąc na drugim stopniu, ale mniej miejsca zostałoby na omijanie tychże stopni w drodze do gościnnej łazienki. A to już może w pewnych sytuacjach stanowić problem. Zresztą nawet wtedy schodki w środkowym biegu musiałyby być węższe niż pozostałe. Odpada! Będą więc dwa zabiegi na obu spocznikach i jeden schodek poza otworem w stropie (zgodnie z planem). Dzięki temu stopnie będą szerokie i niezbyt wysokie. Chyba nawet można będzie ten zabieg polubić. Prawda? Już nawet zaczynam go lubić. Może nawet zjadę po schodach na tylnej części ciała? Przypomnę sobie dzieciństwo...

 


Po kilku wizytach w forumowych wątkach poświęconych schodom, wiedziałam już mniej więcej, jak powinny wyglądać schody zabiegowe, żeby były, w miarę swoich nad wyraz skromnych możliwości, wygodne. Całe szczęście, że to czytałam, bo w tym momencie wciąż nie miałam dostępu do internetu. Uzbrojona w tę wiedzę zadzwoniłam do "schodziarza". Na szczęście szybko mnie uspokoił: wytłumaczył mi, jak zrobi te zabiegi, żeby były wygodne (w miarę ich nad wyraz skromnych możliwości), zanim zdążyłam dodać, żeby nie rezygnował z tego planowanego stopnia przed otworem, sam stwierdził, że tak zrobi (mimo że wcześniej "brakowało" mu tylko jednego schodka, a dzięki zabiegom zyska dwa). To mnie pocieszyło i upewniło, że będzie dobrze.

 


W tym tygodniu Andrzej zaczął urlop, który miał wykorzystać na przygotowanie frontu robót na przyszły tydzień. Pojutrze pojedzie do Opola po mojego brata, który dwa tygodnie swojego urlopu poświęci na przypominanie sobie swojego dawnego zawodu stolarza.

 


Jakoś tak się złożyło, że urlop Andrzeja zaczął się we wtorek i tegoż dnia skończył, by znów się zacząć od czwartku.

 


Niby czasu niewiele, ale działo się, działo... Wszystkiego i tak dzisiaj nie opowiem, więc pozwolę sobie na refleksję luźno związaną z budowaniem. Otóż, bywając ostatnio dosyć często we wszelakich marketach budowlanych, zauważyłam, że pracują tam panowie bardziej i mniej kompetentni, bardziej i mniej sympatyczni, uczynni i pomocni. Jednak łączy ich jedna cecha (poza tym, co oczywiste - że nigdy ich nie ma tam, gdzie się ich potrzebuje) - są całkowicie pozbawini poczucia humoru. Może to tylko na niwie zawodowej, może po pracy tryskają zaoszczędzonym humorem, może to po prostu zmęczenie, ale jest to cecha uderzająca. Wiem już, że pytania neleży zadawać krótko, poważnie i konkretnie, językiem prostym i najlepiej fachowym. Wszelkie komentarze zabarwione z lekka humorem czy autoironią (na wszelki wypadek, gdy pytam o coś, o czym wiem, że powinno być oczywiste dla każdego przekraczającego próg takiego sklepu) są nie na miejscu i na pewno nie wywołają żadnej reakcji. Jednak czasem mi się wypsnie - jakoś samo mi tak wychodzi... Przepraszam...

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...