Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)
BORÓWKOWO PRZY BORÓWKOWEJ
Pokój gościnny miał być lawendowy. Nad kolorem ścian zastanawiałam się długo: czy malując je na kremowo samymi tylko dodatkami (zasłony, firanki, narzuta na wersalkę, serweta na stoliku, obicie krzeseł) nadam mu wystarczająco lawendowy charakter? W końcu zdecydowaliśmy, że ściany będą lawendowe, a dodatki kremowe lub lawendowe, ale wtedy nadzwyczaj starannie dobrane do koloru ścian.
Z premedytacją nadużywam tu słowa "lawendowy", żeby nikomu na myśl nie przyszły inne odcienie fioletu!
Dziś nadszedł ten dzień. Z białej farby za pomocą pigmentu, który nazywa się "fiołkowy" zamiast "lawendowy" wyprodukowaliśmy delikatnie zabarwioną farbę do malowania sufitu. Pokoik niewielki, więc położenie dwóch warstw nie zajęło zbyt wiele czasu.
Następnie przystąpiliśmy do mieszania mocniejszego koloru na ściany. Najpierw starannie odliczyliśmy ilość pigmentu, który upodobnił zawartość wiadra do koloru sufitu. Jednostką miary były centymetry, ponieważ pigment miał konsystencję pasty. Następnie dodaliśmy jeszcze pięć centymetrów. Kolor nie zmienił się. Kolejne pięć - bez zmian. Dziesięć - lekko ciemniejszy. Następna dycha i następna... Wreszcie jest odpowiedni. Jeszcze tylko próbka na ścianie wysuszona błyskawicznie suszarką i malujemy.
Choć ze wszystkich sił starałam się myśleć lawendowo, zawartość wiadra nieodparcie kojarzyła mi się z koktailem borówkowym. W końcu skapitulowałam i uznałam, że przy Borówkowej będziemy borówkowo przyjmować gości.
Chociaz z lawendowości nie rezygnuję - na pewno będzie tu stał bukiecik suszonej lawendy! Widziałam też materiał zasłonowy, kremowy z bukiecikami lawendy. I zobaczymy, z czym się ten kolor będzie kojarzył!
PS. Dla niewtajemniczonych: chodzi tu o borówkę czernicę w niektórych regionach kraju zwaną, nie wiedzieć czemu "czarną jagodą" zamiast po prostu "borówką".
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia