Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    249
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    359

Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)


Agduś

880 wyświetleń

URLOP Z DOMKIEM W TLE cz. II

Po przyjeździe do Swornychgaci tego "domku w tle" już jakoś jakby mniej było. Wprawdzie opowiadaliśmy naszym gospodarzom-znajomym o domku, ale już niczego nie kupowaliśmy, nie zbieraliśmy... Miałam apetyt na sieci rybackie stanowiące wystrój domku "grillowego", które wyśmienicie wzbogaciłyby łazienkę dziewczyn, ale nie posunęłam sie do kradzieży.

No, z tym niekupowaniem to nie do końca prawda, bo trafiliśmy przypadkiem do likwidowanej "Hypernovej", w której nabyliśmy wieżę do naszej sypialni. Była przeceniona o ponad połowę, ma wszystko, co trzeba, plus MP3 i DVD, co znacznie ułatwi nam życie. Mamy (wstyd przyznać, bo to takie niemodne) telewizor w sypialni. Ponieważ w te rzadkie wieczory, kiedy to możemy sobie coś na leniucha pooglądać, liczenie, że nasza wspaniała abonamentowa tv zapewni nam godziwą rozrywkę jest naiwnością graniczącą z głupotą, pogodziliśmy się z koniecznością przenoszenia sprzętów typu magnetowid i DVD z dołu do sypialni (wobec dysproporcji pomiędzy zaplanowanymi wydatkami na urządzenie domku a środkami pozostałymi z kredytu, nie planowaliśmy zdublowania tych sprzętów, natomiast wieżę zamierzaliśmy nabyć). Po powrocie do Sworów pozachwycaliśmy się naszymi nabytkami (nie tylko wieża była przeceniona) i doszliśmy do wniosku, że należało nabyć dwie wieże (i nie chodzi tu o tytuł książki). Po kilku dniach przyszło nam znowu udać się do miasta po owocki i buty, więc przy okazji kupiliśmy drugą - malutką wieżyczkę dla Małgo. I w ten sposób staliśmy sie planowo wysokouwieżowieni - mają ten sprzęt już wszystkie córki, mamy my w sypialni i w salonie (na razie teoretycznie, bo jeszcze nie zainstalowane). Nadal polujemy na telewizor do salonu. Jakbyście słyszeli coś o jakichś wyprzedażach, to proszę o cynk.

To nie koniec związanych z budowaniem (choć tym razem nie naszym) wydarzeń. Kolejnym była wizyta w domu, stojącym na kominie i dachu. Pewnie już słyszeliście o nim. Stoi na kominie w Szymbarku (koło Wieżycy). Koło fabryki Danmar (domy drewniane) znajduje się coś w rodzaju skansenu. Taki szwarc, mydło i powidło. Jeżeli chcecie zobaczyć najdłuższą deskę świata i przeczytać niesamowitą historię jej powstawania, po chwili wzruszyć się w autentycznym domu Polaków wypędzonych na Syberię (przeniesiony!), w baraku z syberyjskiego obozu, w pociągu (lokomotywa i 4 wagony), którym byli wywożeni (wszystko opatrzone tablicami ze zdjęciami, historią, opowieściami o dramatycznych przeżyciach dzieci i dorosłych autentycznie wzruszającymi), potem przeżyć ciężkie walki i nalot w replice bunkra organizacji Gryf Pomorski z czasów II Wojny Światowej (ciemny bunkier i odgosy walki - baaardzo głośne!), zobaczyć kościółek, w którego ściany wbudowano autentyczne stare belki różnych kaszubskich budowli i kamienny krąg "jak prawdziwy", "przy okazji" zapoznać się z ofertą firmy Danmar i wejść do domu, stojącego na głowie, to koniecznie musicie tam pojechać! My nie żałujemy tej wycieczki, chociaż zestawienie atrakcji i ich natłok są... jakieś takie amerykańskie. Oczywiście najważniejszy był dom stojący na głowie. Najpierw nie uwierzyłam w opowieści, że sam fakt postawienia domu na dachu i to pod skosem powoduje u ludzi zaburzenia równowagi. Obserwując zwiedzających, gdy staliśmy w kolejce, byłam przekonana, że się wygłupiają. Po wejściu i zrobieniu kilku kroków, chwyciłam się futryny! Łaziliśmy jak pijani, trzymając się ścian! To działa!

A domy z firmy Danmar jakoś mnie nie przekonały do siebie.

Cięęężko było wyjechać ze Sworów, oj, ciężko! Zawsze sie nam stamtąd ciężko wyjeżdża!

Droga powrotna (od wyjazdu ze Sworów do powrotu do domu) trwała ... 22 godziny!!! Nie, nie jechaliśmy przez Bieszczady. Problem polegał na tym, że po drodze musieliśmy wsadzić naszą najstarszą latorośl do pociągu, który wieczorem wyruszyl z Krakowa i zmierzał do Kołobrzegu. Po rozważeniu wszystkich możliwości, zdecydowaliśmy się na Kutno.

Najpierw zrobiliśmy przerwę w Zamościu. Nie TYM Zamościu, tylko małej wiosce niedaleko Bydgoszczy, gdzie zdewirtualizowaliśmy kolejną znajomość forumową z Agą żoną Facia, oczywiście Faciem i ich synkiem. Zaczęło się na budowie, a skończyło w ich gościnnym mieszkaniu, gdzie spędziliśmy czas chrupiąc znakomite zapiekanki do 23.00, by ruszyć na spotkanie z pociągiem. Wszystko poszło zgodnie z planem, dziecię pojechało nad morze na obóz sportowy, a my do... Koniecpola, dokąd dotarliśmy przed 6 rano, by zostawić drugą córkę u babci. Pokrzepieni drzemką (ja w samochodzie, żeby nie budzić najmłodszej, która słodko spała w foteliku), wyruszyliśmy w ostatni etap podróży do domu.

A w domu...!!! Pranie zrobiła bratowa, okna (wszystkie!) umyła mi mama! Pierwszy chyba raz wracałam do domu i nie musiałam zaczynać od sprzątania bałaganu powstałego przy pakowaiu (zostawiając dom gościom samoobsługowym, musieliśmy zadbać o porządek). Co nie znaczy, że nie miałam co robić. Pranie! Ogród!...

Ale o tym w następnym odcinku...

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...