Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)
ZMIANY
Primo po pierwsze udało się! Udało się zrobić całkiem ładną zieleń z tego czegoś, co wyzdajałam domowym sposobem.
Zawiozłam wiaderko do mieszalni i zostawiłam, znalazłszy uprzednio pożądany kolor we wzorniku. Oczywiście efekt wzięłam na własną odpowiedzialność. Przy okazji zamówiłam tynk na cokół - nareszcie! Trzeba go (cokół znaczy się) otynkować koniecznie przed zrobieniem podjazdu, chodniczka i opaski. Wybrałam ze wzornika jeden, ale kazałam połowę czarnych kamyków zastąpić szarymi. Nawet ładnie wyszło.
Kiedy przyjechałam odbierać farbę i tynk, pani zaznaczyła na wstępie, że niczego więcej nie udało się uzyskać. Trochę mnie tym przestraszyła, ale kolorek okazał się całkiem, całkiem... Potem długo opowiadała, jak to się z szefową głowiły nad wyborem odpowiednich pigmentów. Zdolne są, bo im się udało.
Oczywiście po południu nie mogłam się powstrzymać i pomalowaliśmy to, co trzeba, na zielono. Andrzej zaczął od narożników, ja wałkiem malnęłam resztę i po chwili objawił się rezultat naszych wysiłków. Kiedy Andrzej określił tę zieleń jako "głęboką" poczułam się w pełni usatysfakcjonowana. Nie używałam tego określenia, ale taki właśnie miał być efekt!
Nie pokażę zdjęcia samej ściany, bo Andrzej właśnie przykręca półki. Na razie te wiszące - blat pod telewizor i albumy a pod nim szuflady na kasety i płyty oraz półki na sprzęty powstaną później. Cieszę się, że wreszcie poukładam tam ksiażki!
Kiedy kończyłam malowanie, Andrzej obszywał zasłonki i firanki. Jeszcze trochę i... ładnie będzie!
Wybraliśmy wreszcie rolety, tylko musimy je zamówić. Ponieważ te w kasetach uniemożliwiłyby otwieranie okien (otwory są za wąskie), zdecydowaliśmy się na takie śmieszne - harmonijkowe. Trochę wyglądają jak żaluzje, bo materiał pozwijany jest w harmonijkę, ale za to nie mają wcale kasety i można je odsuwać zarówno z dołu jak i z góry, tworząc zazdroskę. W łazienkach na pewno się to przyda, a czy gdzie indziej też? Nie wiem - okaże się w praniu. Niestety ta firma nie pokazuje na swojej stronie żadnych próbek materiałów, więc trzeba będzie się umówić na jakieś spotkanie.
Gorsza wiadomość - nie będzie "teguli"! Jestem zła i zawiedziona! Bardzo! Zadzwonił pan brukarz i powiedział, że w Brukbecie nie mają tej kostki, bo nikt jej nie zamawia. Może znalazłaby się jeszcze czerwona, ale szarej, grafitowej i żółtej nie ma. A kół to już w ogóle. To po kiego grzyba umieszczają to w katalogu i na wystawce??? Żeby mi smaka narobić? Ale jestem zła!
Zdecydowałam od raz, żeby zamawiał "stare miasto", bo ta kostka była u nas na drugim miejcu. W dodatku jest najtańsza spośród tych, które braliśmy pod uwagę. Widocznie los chciał, żebyśmy trochę zaoszczędzili. A ja i tak wolę "tegulę", chociaż się tak głupio nazywa!
Idę pooglądać półki! Chyba położę na nich chociaż kilka książek!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia