Od kwietnia do ... zimy (a może jesieni?)
FOTOREPORTAŻ Z PRZYGOTOWAŃ DO ŚWIĄT
Przed świętami, jak już się chwaliłam w komentarzach, mieliśmy wielkie plany dotyczące upiększenia i ozdobienia naszego domku. Kiedy kolejne czynności, zbyt optymistycznie oceniane, okazywały się bardziej czasochłonne, niż sądziliśmy, plany kurczyły się i kurczyły, a my wpadaliśmy w coraz większy obłęd, bo daty w kalendarzu zmieniały się w zawrotnym tempie... W efekcie udało nam się okleić tapetą z włókna szklanego sufity i skosy w pokojach dwóch córek, w pracowni, korytarzu i nad schodami. Zostały jeszcze dwa pokoje.
Te naklejone tapety są już zagruntowane, ale i tak chłoną farbę jak gąbka, więc sufity malowaliśmy nawet i trzema warstwami farby (pokój Małgosi, pracownia, korytarz). Po każdej kolejnej warstwie wpadałam w czarną rozpacz i głęboką frustrację, bo efekt był wciąż daleki od moich oczekiwań. Chwytałam więc wałek, kolejny raz rozkładałam folię i z wściekłością, która dodawała mi sił machałam kolejną warstwę.
W pokoju Madzi na razie są dwie warstwy farby. Na szczęście zabrakło farby, Andrzej kupił w promocji jakąś lepszą, która, być może, zadowoli moje wygórowane chyba wymagania już po dwóch - trzech warstwach.
W efekcie nie zdążyliśmy pomalować ścian w pokojach dzieci i w pracowni na kolorowo.
Zanim pokażę, co zdążyliśmy zrobić, zdjęcie z odwiedzin w naszym ogrodzie:
http://images27.fotosik.pl/130/e63b6ea3219197e0.jpg
A resztę zdjęć wkleję po południu, bo wyjrzało słoneczko i czas, pokonując świąteczne lenistwo, ruszyć kuper na jakiś spacerek. Najpierw jednak trzeba będzie pokonać opór materii żywej, która zdecydowanie odmawia tej rozrywki w towarzystwie rodziców. Nawet obietnica zobaczenia szopki na zamku nie pomogła.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia