Dziennik Maksia
Maj 2002
Mieliśmy poukładane życie, mieszkanie, prace, słowem niemal idylla, a jak mówi przysłowie, wszystko co dobre szybko się kończy. A wszystko zaczęło się niewinne, chcieliśmy sprzedać mieszkanie żony, dołożyć trochę grosza i kupić mieszkanko bliżej obecnego miejsca zamieszkania. Na razie mieszkamy z moimi rodzicami, przestrzeni dużo, bo to domek typu kostka, ale jednak ciągnęło na swoje. Przełomowa okazała się rozmowa z teściem, który stwierdził, gdyby był na naszym miejscu to nie kupowałby mieszkania, ale budował dom. Jak stwierdził różnica w kosztach nie wielka, a wygoda mieszkania w domku ogromna. Tu akurat przyznałem mu racje, bo sam mieszkam w domku od 5 lat, wcześniej mieszkanie na osiedlu z wielkiej płyty i wiem jaka to różnica. No i od słowa do słowa wyszło na to że mamy szukać działki budowlanej. Na szczęście udało się dość sprawie, szybko i korzystnie sprzedać mieszkanie, co dawało możliwość swobodnego zakupu ziemi. Poszukiwania ziemi rozpoczęliśmy od objazdu wszystkich wiosek dookoła, niestety skutek był mizerny, raptem dwie działeczki, z czego jedna od razu odpadła, a druga też nie była tym czego oczekiwaliśmy. Jak to bywa w takich przypadkach, działka pojawiła się na horyzoncie zupełnie niespodziewanie. Znalazłem ogłoszenie, zadzwoniłem, umówiłem się na spotkanie, i obejrzałem działkę. Było to w zasadzie to o co nam chodziło, z jednym małym wyjątkiem, była trochę większa niż chcieliśmy. Po negocjacjach cenowych doszliśmy do wniosku, że najwyżej się ją podzieli na dwie i będziemy mieli drugą jako rezerwę finansową. Tak też zrobiliśmy, 14 maja 2002 roku podpisaliśmy umowę przedwstępną, a po sprawdzeniu wszystkich niezbędnych dokumentów (miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, księga wieczysta, ewidencja gruntów), 17 maja 2002 podpisaliśmy akt notarialny kupna naszej działki. Radości nie było końca, w końcu nie codziennie kupuje się ziemię, swój kawałek świata
Czerwiec 2002
Miesiąc minął głównie na nawiązywaniu kontaktów z ludnością tubylczą, czyli naszymi przyszłymi sąsiadami. Jak to w życiu, niektórzy są w porządku, a inni... sami wiecie. Jeden z sąsiadów trzymał na części naszej działki swoje maszyny rolnicze, ale jak się okazało to porządny człowiek i umówiłem się że jak będą przeszkadzać (te maszyny) to je zabierze, a w zamian ma od czasu do czasu popatrzeć co tam na naszej ziemi się dzieje. W czerwcu jak to w czerwcu, ruszyła roślinność i trzeba było, trochę ją popryskać chemikaliami.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia