Dziennik Maksia
Marzec 2003
Nadchodzi wiosna, nareszcie puściły lody i to dosłownie, szybko zniknął lód z dróg. Pojechałem zobaczyć jak wygląda masz ziemia w czasie roztopów, a tu miłe zaskoczenie, nawet nie było błota, może w jednym czy dwóch miejscach troszkę grząsko, ale pozostała część działki naprawdę w dobrym stanie. No i znalazł się słupek graniczny, którego szukałem zimą. W starostwie leżą już papiery na pozwolenie na budowę, mam nadzieje że już niedługo dostanę upragniony papierek. W międzyczasie domawiam się w szczegółach z szefem ekipy budowlanej. W zasadzie to dwóch ekip, bo jedna będzie stawiać całą „murarkę”, a druga dach. Wiem że powinienem preferować ekipę robiącą od fundamentu po dach, ale akurat tym razem taki składak powinien wyjść mojemu domkowi na lepsze, niż by pierwsza ekipa robiła mi też dach. Byłem w banku, temat wiadomy – kredyt. Najpierw nie miałem zdolności kredytowej na kwotę którą chciałem pożyczyć, ale na to znalazł się sposób. Co najciekawsze to nawet podniosłem o 5 tys. wysokość kredytu i starczyło mi zdolności kredytowej. Długo zastanawialiśmy się z żoną, na temat waluty kredytu, zwyciężyło rozwiązanie – niewielkie ryzyko, poczucie stabilności – czyli po prostu frank szwajcarski. Na razie gromadzimy niezbędne dokumenty dla banku, poza tym pani z banku stwierdziła, że najlepiej byłoby gdyby na naszej działce cośkolwiek już było, wystarczy stan zero. Wtedy bank ma większą pewność że nie zdefraudujemy pieniędzy z kredytu na inne cele niż budowa. Jakaś logika w tym jest, na szczęście mamy za co zrobić stan zero, a nawet starczy na przyłącza.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia