Dziennik Maksia
21 czerwca 2003
Tak oto nastał ostatni dzień pracy murarzy. Na budowie pojawiłem się dość szybko, gdyż musiałem dowieść zaprawę do klinkieru. Do skończenia został jeszcze jeden cały murek i kawałek drugiego na ganku, oraz drugi komin. W międzyczasie krążyłem po sklepach i co jakiś czas podrzucałem na budowę to co się akurat kończyło, a to zaprawę, a to cegłę itd. Kiedy wreszcie zjechałem na budowę już na dobre okazało się, że czekamy już tylko na wykończenie komina. Jak się jednak okazało, potrwało to jeszcze około dwóch godzin. W międzyczasie zrobiliśmy próbę drugiego komina, sprawdzając czy jest ciąg. Metoda najprostsza z możliwych czyli paląca się gazeta. Wychodzi na to, że wszystko jest w porządku, ciąg był jak się należy. Pozostała część ekipy, poza osobą która murowała komin, wzięła się ostro za sprzątanie, poszły w ruch, szufla i miotła, naprawdę zrobiło się czysto. W trakcie sprzątania, pojawił się na budowie jakiś sąsiad, z pytaniem czy nie potrzebuje cieśli do dachu. Ciekawe skąd on wiedział, że akurat potrzebuje, pogadałem z nim chwilkę. Po niedługim czasie pojawił się na budowie kierownik, który też przeprowadził z nim ostry wywiad, jakie dachy i gdzie robił. Stanęło na tym, że w poniedziałek kierownik pojedzie obejrzeć sobie te dachy i jeśli wszystko będzie w porządku, to zatrudniam faceta i od środy zabiera się za robotę. A jak nie, to mam jeszcze jednego w zapasie, ale to dopiero jak z tym nie wypali. Wreszcie około godziny siedemnastej, nastąpił koniec pracy, komin stał cały wymurowany i pofugowany. Jeszcze tylko kwestia rozliczenia się finansowego i już można było pomachać na pożegnanie ekipie murarzy. Tak więc jakiś etap prac mam za sobą, i dopóki nie rozpocznę dachu, na budowie nie będzie się działo nic nowego, a co za tym idzie nie będzie też codziennych relacji z pola walki.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia