Dziennik Maksia
04 - 08 lipca 2003
Wreszcie po ponad dwóch tygodniach ruszyły prace nad dachem. A wszystko zaczęło się od tego człowiek który miał mi wykonać dach zrobił mnie w konia. Wszystko było już dograne i dogadane i w poniedziałek miał wchodzić na budowę, a tymczasem w sobotę zapakował się i pojechał do Norwegii. Ja wszystko rozumiem, lepsze pieniądze, ale mógł mnie przynajmniej uprzedzić że zamierza wyjechać, albo przynajmniej załatwić kogoś z swoje miejsce. A tymczasem pozostałem sam. Dwa tygodnie trwały poszukiwania nowego wykonawcy, a to jeden za drogi, drugi za kiepski. Jak mówi polskie przysłowie, najciemniej pod latarnią, okazało się że niecałe sto metrów od mojej budowy mieszka dobry cieśla i chętnie zabrał by się za mój dach. Jeszcze tylko sprawdzenie co gość wcześniej zrobił, okazało się że jak najbardziej się nadaje. Tak więc czwartego lipca rozpoczął u mnie prace. Po przebojach z ekipą która stawiała mi mury, tym razem zawarłem już wszystko szczegółowo w umowie którą podpisaliśmy. Przez pierwszych kilka dni pozornie nic specjalnego się nie działo, pojawiły się murłaty, płatwie i słupki. Dopiero pod koniec trzeciego dnia pojawiła się pierwsza krokiew. Następnego dnia pojawiło się już na dachu dużo więcej krokwi i zaczął powoli dach wyglądać
http://www.dommaksia.prv.pl/index.php?id=galeria" rel="external nofollow">http://212.244.189.200/pics/08lipiec/Img_0132m.jpg
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia