Dziennik Maksia
29 wrzesień 2007
Nadeszła wiekopomna chwila, od dziś mam zrobione wylewki. A zaczęło się to tak:
przyjechałem na budowę przed siódmą rano, pogoda paskudna siąpi mżawka i tak ma być cały dzień, ale nic to. Ekipa wylewkarzy ma się stawić na budowie po ósmej. W pół do ósmej przyjeżdża cement, zostaje ułożony obok piasku, po jego prawej stronie, logistyka działa perfekcyjnie. Chwilę po niej pojawia się na budowie instalator, a kilka minut później przyjeżdża ekipa z miksokretem. Instalator poinstruował wylewkarzy o tym gdzie jakie dylatacje mają być zrobione i pojechał sobie, a ekipa zabrała się za ... śniadanie. Po śniadanku ostro zabrali się za robotę, porozwijali węże od maszyny i zaczęli pracę. Szło im to jak marzenie, czterech ludzi każdy wiedział co ma robić, nie wchodzili sobie w drogę, a robota aż paliła im się w rękach. W niecałe dwie godziny zrobili posadzki na całym poddaszu. Potem znowu przerwa na drugie śniadanie i już zabierali się za posadzki na parterze. Po kolejnych dwóch godzinach było po robocie, około 155m2 w niecałe pięć godzin, naprawdę byłem pod wrażeniem.
Aż się chce budować, jak się widzi tak sprawnie działającą ekipę.
Wracając do domu z budowy doskonałego humoru nie popsuł mi nawet młody chłopak wjeżdżając swoim golfem w tył mojej fiestki (skończyło się na szczęście tylko na klepaniu zderzaka), a w niedziele po obiadku zawiozłem Agnieszkę i Małgosie na kontrole budowlaną. Chyba się podobało, choć wszystko jeszcze mokre. Schnąć będzie pewnie z miesiąc w tych warunkach.
link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=29wrzesien2007" rel="external nofollow"> 29 wrzesień 2007
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia