Dziennik Piotrka i Edytki - M&L Berlin DCP160 po zmianac
Dokumentacja gotowa. Nadeszła chwila złożenia wniosku o pozwolenie na budowe. Czekaliśmy, czekaliśmy i w końcu przyszedł list ze starostwa. JEEEST!!! Zaraz, zaraz... ZAWIADOMIENIE O WSZCZECIU POSTĘPOWANIA... Jezu serce mi stanęło...
Jak się okazało to nie posądzenie o morderstwo tylko powiadomienie o konieczności dokonania poprawek. Konkretnie kolo 10 się tego zebrało w tym moje gwiazdy:
- uiszczenie opłaty skarbowej za pełnomocnictwo - hmmm... myślałem, że opłate zapłaciłem już u notariusza, ale widocznie musze płacić za każdym razem , gdy moj pełnomocnik składa jakiś wniosek w urzędzie. Na pewno urzędnik wie lepiej.
- poświadczenie za zgodność z oryginałem udzielenia pełnomocnictwa - hmmm. myślałem, że musi to zrobić urzędnik, gdy przynosze kopie i oryginał do wglądu. OK na pewno urzędnik wie lepiej
- wprowadzenie numeracji stron rysunków w projekcie - hmmm... Myślałem, że jak kupie projekt z uznanej pracowni to najprawdopodobniej bedzie zgodny z wymaganiami prawa. Widocznie pracownia wcale nie taka profesjonalna, bo urzędnik sie nie myli.
- Projekt niezgodny z warunkami zabudowy - jak sie okazało, chodzi o garaż, ktorego nie buduje. Jeżeli w warunkach napisane, że można na działce postawić tylko dom i garaż , to samego domu już nie moge postawić.
- brak oznaczenia miejsc parkingowych krzyżykiem w zeszytach adaptacyjnych - ok, to chyba dam rade sam poprawic :)
Żeby nie było, że jestem jednostronny przyznam, że w pozostałych punktach sie z pismem zgadzam. Brak decyzji o ustalenie wyjazdu z posesji, fundamenty i podpiwniczenie na jednym rzucie, i nie wykreślona z projektu instalacja gazowa.
Czas na dokonanie poprawek: 2 tygodnie. Decyzja o pozwoleniu miała zapaść 24 sierpnia. Problem, że za 2 dni mialem wyjeżdżać z Polski. No to szybko do starostwa...
Pani, która zajmowała się naszym pozwoleniem (przyjmijmy PaniM), okazała się całkiem przyjemną, młodą osobą. Mieliśmy wrażenie, że pracuje od niedawna i bynajmniej nie mowię tego złośliwie. Starała się być bardzo rzeczowa i drobiazgowa, aczkolwiek podważanie zasadności niektórych zastrzeżeń bynajmniej rozmowy nie ociepliła. Ale przynajmniej wiedzieliśmy już co i jak. Po rozmowie z guru architektow gminnych, PaniM zrezygnowała z pewnych kwestii spornych. Wiec pozostało tylko jechać do naszego architekta. Ale, ale... żeby nie było za łatwo pani nie chciała się zgodzić, żebysmy zabrali wszystkie zeszyty projektowe do poprawki i proponowała, żebyśmy brali po jednym zestawie. Suuuuuper. Na szczęście po chwili 'rozmowy' dostaliśmy odpust i mogliśmy już dać nieco odpocząć naszym przeciążonym układom nerwowym.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia