Aga_i_Janusz w Rododendronach - czyli jak powstaje nasz dom
Co ja to pisałam ostatnio...że od końca lipca niech się mury pną do góry...
Och naiwna kobieto! Oczywiście jak to w życiu bywa wszystko się przesuneło, bo Panu majstrowi jeden spadł z dachu, a drugi dostał wylewu i teraz obaj się kurują.
Efekt tego taki, że zaczynamy na koniec sierpnia. Ale nic to - przynajmniej spokojnie załatwimy sobie kredyt.
Na dzień dzisiejszy mamy zamknięty stan zero Bardzo fajnie to juz wygląda, jakies rurki z tego wystają i druty
Największośc radość z biegania po przyszłym garażu (o powieżchni ok. 42 m2) ma oczywiscie dziecko moje. A jeszcze mozna pokrzyczeć sobie w te rurki wszystkie i jest efekt głosu ze studni
O dziwo na tym etapie nie było prawie zadnych komplikacji. Piasek nawieźli, my go podlewalismy, Hydraulik przyszedł, robote zrobił, zagęscili, tylko pare godzin musiałam spedzic na budowie - o 11 juz byłam w pracy wiec nawet wolnego brac nie musiała
Teraz musze tylko zrobić spis tego co potrzebuje na kolejny etap. A zaraz napisze dotychczasowe wydatki.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia