Sowie gniazdo
W ramach terapii i podjęcia próby ponownego oswojenia z moim przyszłym domkiem (jak dożyję i mnie nie zamkna za długi lub na oddz.psychiatrycznym) mąż zawiózł mnie na spotkanie z elektrykiem.
Okazało się że elektryk nic nie wyceni bo do domku nie da się wejśc, bo dom zalało. Dokładnie pisząc zalało go parę gruszek chudego,więc mógł sobie fachowiec pochodzic wkoło i podziwiac z zewnątrz. Moi robotnicy dumni bardzo z gładziutkiej wylewki,ci dachowi wchodzą i schodza po drabinie.
Skądś ciągnie sie za mną zamiast radości przeswiadczenie że to się nie może udac,że przeciez mnie sie zwykle nie udaje,a potem patrze na moje dzieciaki,na męża i wiem,że to jakies brednie-skąd w człowieku taki pesymizm,niewiara itd.Po co sama siebie zatruwam i jeszcze Was zamęczam
Ale to bardzo fajnie miec kogo tak pozamęczac
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia