Sowie gniazdo
Dzisiaj troszkę nadrobię zaległości w opisach-nasz synuś po przedszkolnych wystepach nabawił sie udaru cieplnego i siedzimy w domku.
Podjazd przed domem codziennie zastwiony jest przez kilka samochodów-panowie kładący płytki -dwa pojazdy,stolarz montujący schody-jeden,fachowcy od malowania i układania deski barlineckiej-to fura marki Żuk,monter mebli "na miarę" to auto osobowe+bus.
Bardzo mnie cieszy to całe zamieszanie-prace posuwaja sie naprzód-piętro pomalowane,podłogi ułozone,w górnej łązience czeka na wykończenie półka pod umywalkę-stelaz jest,tylko dekorów brakło.
Czyli góra prawie do uzytku-ale zeby nie było za słodko,to po ostatnich nawałnicach deszczówka zalała nam szambo-jutro wchodzi ekipa wypompować wodę,oczyścić i zaizolować zbiornik.
Ale w sumie to lepiej że teraz to wyszło,a nie po zamieszkaniu.
Dzieciaki same wybierało kolory do swoich pokoji-u córki mamy dwa odcienie różu Duluksa,nawet smakowite i przytulne.
Synuś wybrał zielenie i tu zdarzyła nam się wpadka-dwa odcienie,z czego jeden porażający jakże cenny narząd wzroku
W rezultacie pozostaliśmy przy jednym odcieniu,jasnym i świeżym,ale bez extremalnych doznań typu
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia