Dziennik budowy - Wichury
Zadowoleni z siebie i pełni nadzei czekaliśmy na dalszy ciąg naszej budowy !!!!
Czekaliśmy,czekaliśmy,czekaliśmymijał kolejny tydzień. Zaniepokojeni wydzwanialiśmy do firmy i NADAL CZEKALIŚMY.
Informowano nas że mają kłopoty z transportem ,że szef chory i telefonów nie odbiera,a jak już wreszcie odierał ten cholerny telefon to
tłumaczył :cyt.
"Obsówka -bo w tartaku drzewa niema !!
Po czterech tygodniach milczenia ,NARESZCIE właściciel firmy która stawiała nasz "domek z kart" poinformował cyt."Noooo jeeeedziemy do was"
wyznaczył[/u] godzinę spotkania na działce mówiąc że jak chcemy go spotkać to mamy sie nie spóźnić ,bo on zajęty i śpieszy się.
Zawsze tak robił wpadał na chwilę mądrą minę robił ,zachwycał się
jak będzie pięknie WIZJONER a jak fachowo jego ludzie ten dom stawiają..
(młotek i wielkie gwoździory , bal układany jeden na drugim - prawie doktorat trzeba mieć by budować)PEWNIE!!!
Poddenerwowani i przed czasem stawiliśmy się na naszej WICHURCE, z bijącymi serduszkami czekaliśmy na spotkanie.
Właściwie powinien dostać od nas po mordzie - Stwierdził moj mąż - a ja zawturowałam ...po mordzie ,po mordzie....! Podjudzałam, za moje zszarpane nerwy ,za noce nie przespane....!(mąż który jest okazem spokoju ,uśmiechu i kultury osobistej)
Czekaliśmy co raz bardziej sfrustrowani - spóźniali się już dwie godziny! najpierw nie odbierali telefonów a jak wreszcie się udało to padła im bateria.
Ze strzępków rozmowy wynikało że zepsuł im się samochód ale jadą....
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia