Dziennik budowy - Wichury
troszkę dopiszę do mojego DZIENNICZKA A WŁAŚCIWIE PAMIĘTNICZKA
Bardziej pamietnik niz dziennik bo dom już stoi teraz to wykończeniówka.
Wybaczcie chaotycznie piszę iale postaram się to teraz uporządkować .
zaczęliśmy" walkę " w 2004 r listopad -podpisaniem umowy z firmą z Lublina o dzieło tzn : my im projekt i zadatek oni nam na początku kwietnia 2005 ------ w dwa tygodnie dom .
JAK MY IM WIERZYLIŚMY - JAK TE DURNE!!!
(teraz to wiem ,ale to nasza pierwsza inwestycja a pan był starszy przkonywujący i taki miły. Przecież starsi są poważni i rozumieją młodych którzy mają malutko kaski i TAAAAAAKIE MARZENIA )
fundamenty- powstały biegusiem ,tak jak pisałam miejscowy dziadek wyznaczył patykami i sznurkiem - TU KOPAĆ.
Doświadczenie MIAŁ bardziej ŻYCIOWE niż wyniesione ze szkół i bez dyplomu (umarł w ubiegłym roku szkoda)
siła robocza ze wsi -spragniona zarobku i piwa.
Jak tylko rozmarzła ziemia tj.marzec i ciut kwietnia 2005
i piękne podwaliny KURNEJ CHATY byly gotowe!!!!! chura,chura,chura
Pan lekutko spóźniony z naszym domem pierwszy raz odezwał się w CZERWCU - DWA MIESIĄCE POŚLIZGU - tłumaczył dużą ilością zamówien bo rok 2005 był ostatnim w którym FISKUS ODDAWAŁ KASIORĘ za poczynione budowy ,remonty...
i zaczęła się ta jazda (bez trzymanki- ryzykanci -mówią o nas)
na przełomie sierpnia i września straciliśmy nadzieję że firma z Lublina wykończy dom .ZNIKNĘLI I NIGDY NIE WRÓCILI !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Stuknęli nas na 3-4 tysiące a o wirtuozerii Cieśli nie wspomnę
Zdjęcia z początków budowy szlak jasny trafił razem z dyskiem twardym .Jak pech to pech...
Nowe mam ale nie umiemmmmmmmm sama wkleić - czekam aż 14-letni syn pomoże nie technicznej Mamusi
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia