Sąsiecznowy dziennik Kubanek
Pod koniec października murarze wylewali wieniec. Pracowało ich wtedy chyba ze siedmiu jednocześnie - imponująca liczba jak na taką budowę :)
Ale bardzo sprawnie im to poszło. Przed wylaniem nastąpiła drobna korekta ułożenia zbrojenia wieńca na wniosek kierowniczki.
Wieniec wylany został bardzo sprawnie z jednym tylko zastrzeżeniem - na ścianach szczytowych nie zostały wpuszczone kotwy do więźby. Na szczęście wykonawca dachu stwierdził, że nie ma problemu.
Zaczęły się jednak schody - bądź co bądź to późna jesień, na drugi dzień po wylaniu wieńca zapowiedzieli na noc przymrozki.
Za namową naszego majstra wstałem w środku nocy i do 6:00 paliłem ognisko, wrzucając tam kupy ściętego zielska, żeby wygenerować zadymę nad domem. Chyba to wiele nie pomogło, ale co tam. Oczywiście dodatkowo wieniec obłożyliśmy na noc styropianem. W ciągu dnia oczywiście trzeba to było zdjąć, żeby polewać wieniec, jako że słonko całkiem przygrzewało.
I tak przez parę dni.
Bubu.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia